Annabeth naprawdę nienawidziła Hery.
Sama nie wiedziała, kiedy jej relacja z boginią tak się
potoczyła. Jednak dokładnie wiedziała, kiedy nadepnęła Herze na odcisk. To było
jakieś dziewięć lat temu, gdy po raz pierwszy odwiedziła Olimp. To był dzień
przesilenia zimowego, Chejron dostał pozwolenie, by wprowadzić obozowiczów do
Empire State Building. Annabeth była poirytowana, bo jakieś dwa tygodnie
wcześniej Atena postanowiła przysłać jej nowego brata. Malcolm Henderson był
typowym synem bogini mądrości: blondwłosym, dość postawnym chłopakiem, w
dodatku jej rówieśnikiem. Miał bzika na punkcie modeli 3D i chciał zostać
pilotem samolotu wojskowego. Jakby tego było mało, jego dwaj kumple- syn Apolla
Will Solace oraz Jake Mason od Hefajstosa uznali, że będą dręczyć ją na każdym
kroku.
Ona naprawdę nie chciała zniszczyć reputacji Hery na oczach
całej Rady. Malcolm i Jake byli tak bardzo irytujący, że uciekła przed nimi
gdzie tylko się dało. To, że trafiła do kaplicy poświęconej Herze było zupełnym
przypadkiem. A to, że oskarżono ją o to, że zbiła poświęcony posąg Hery było
jeszcze większym przypadkiem. Miała wtedy siedem lat, niedawno uciekła od ojca,
Malcolm irytował ją tym, że zawsze chciał jej pomóc. Ona nie potrzebowała
niańki, była już duża.
Malcolm znalazł ją w kaplicy Hery i zasypywał opowieściami.
To, że interesował się architekturą znacznie umniejszyło jej złość. Po pewnym
czasie zaczęli się nawet dobrze bawić. Przyszedł Jake i Will z gitarą. Wiedziała,
że czwórka półbogów w świętym miejscu Hery to nie najlepszy pomysł, ale w końcu
znalazła wspólny język z chłopcami, zyskała dobrego brata i świetnie się bawiła
obserwując występy Willa. Siedmioletni syn Apolla uwielbiał się popisywać, co
nie wyszło im na dobre. Przez swoje muzyczne szaleństwa zahaczył gryfem gitary
o popiersie Hery, które przy akompaniamencie śpiewu Willa pięknie rozprysnęło
się na marmurowej posadzce.
Potem nie wiedzieć czemu została sama. A kiedy zdenerwowana
wyszła z kaplicy, cała Rada bogów wlepiała w nią swoje boskie oczy. Apollo miał
łzy w oczach od wstrzymywanego śmiechu, Atena usiłowała utrzymać surowy wyraz
twarzy, ale zapalczywie unikała patrzenia na Herę. Chejron czym prędzej
zakończył wycieczkę, a Annabeth od tej chwili dostawała okazyjnie dwa prezenty.
Krowie placki i niebieskie niezapominajki z pól Long Island.
Zawsze trzy. Z karteczką „Nie zapomnimy ci, że nas nie wydałaś”.
Teraz wolałaby znowu nabroić na Olimpie, może nawet
nawymyślać Afrodycie zamiast stać w tym miejscu. Wiedziała, że cały ten plan
Hery nie był złośliwy. W gruncie rzeczy był dobry.
Ale i tak jej nienawidziła.
Zagłębiając się w grotę Tytanica miała wrażenie, że wydaje
na siebie wyrok. No bo czego mogła się spodziewać po starożytnym smoku
zrzuconym z nieba przez jej własną matkę? Odprowadzające ją spojrzenia Boba i
Damasena także nie dodawały odwagi. Lecz mimo wszystko ucieszyła się w duchu,
widząc ich troskę. To znaczyło, że dobrze zrobili ufając tytanowi i gigantowi.
„Percy dobrze zrobił”-
poprawiła się w myślach. To było największą zaletą, a jednocześnie największą
wadą Glonomóżdżka. Ufał, czasem za bardzo, lecz zyskiwał wiernych towarzyszy.
Ta myśl dodała jej wigoru. Znajdzie Percy’ego, za wszelką cenę. A jeśli tą ceną
jest postawienie się antycznemu smokowi, zrobi to jak na Annabeth Chase
przystało.
Korytarz był ciemny, ale prosty. Buchająca wokół para
sprawiła, że w przeciągu chwili jej koszulka przykleiła się do ciała, cała
mokra. Annabeth złapała się na tym, że co raz szybciej oddycha. Słysząc z
niedaleka donośne sapanie smoka, mimo woli sięgnęła do pasa w poszukiwaniu
broni. Podobnie jak poprzednio napotkała pustkę.
Szła przed siebie, tracąc poczucie czasu, kiedy nagle
oślepiło ją przerażająco niebieskie światło. Mormolyke stał na środku
jaskiniowej komnaty, pochylony lekko do przodu, jakby oddawał komuś pokłon.
Annabeth uważnie rozglądała się po otoczeniu, usilnie zastanawiając się skąd
dobiega olśniewające światło. Skały były czarne, wydawałoby się, że jest to
jaskinia onyksu- kruczo czarnego kruszcu, z którego wykonywano ostrza
sztyletów.
Dopiero kiedy stanęła obok Mormo dotarło do niej, co jest źródłem
niebieskiego światła.
Tytanic. Ogromny smok z kryształowymi łuskami, który patrzył
na nią wielkimi rubinowymi ślepiami. Z nosa z każdym wydechem sypały się iskry,
co powodowało owe lśnienie łusek. Wyglądało to tak, jakby cały smok nagrzewał
się od środka oddechem, a ciepło gromadzone na skórze wywoływało zachwycający
efekt lśniących kryształowych łusek.
- Piękny- Annabeth dopiero po chwili zdołała wydobyć z
siebie głos. Ledwie słyszalny, ale jednak. Smok był tak imponujący, że gdzieś w
głębi siebie poczuła potrzebę oddania mu hołdu. Już po chwili stała na równi z
Mormolyke.
- Oddajesz mi pokłon, córko Ateny?
Cichy, wibrujący głos smoka brzmiał dokładnie tak, jak sobie
wyobraziła: staro, ze słyszalną nutą wielkiej, niepojętej inteligencji daleko
przekraczającą tą ludzką, półboską a nawet boską. Chejron zawsze twierdził, że
antyczne zwierzęta są cichymi bogami bogów. Wiedzą więcej niż bogowie.
- Oddaję- mimo, że zawsze była dumna, a jej grzechem była
pycha, teraz nie zamierzała zgrywać córki Ateny. Była po prostu Annabeth,
dziewczyną w poważnych tarapatach.
- Co za ironia, prawda? Uranos mi świadkiem, że byłem wielkim
smokiem. Wielkim smokiem poskromionym podczas pierwszej wojny z Gają,
niesłusznie osądzony przez boginię mądrości o działanie wbrew bogom. Nadeszła
druga wojna. Teraz córka mojego kata pokornie oddaje pokłon właśnie mnie.
Annabeth drgnęła, gdy jaskinia
zatrząsnęła się w posadach. Poczuła, że onyksowy pył opada na jej blond włosy.
Kątem oka zobaczyła, że Mormolyke spina się jeszcze bardziej.
A Tytanic się śmiał.
Poczuła nagłą falę gorąca,
która otoczyła jej serce. To nie mogło się tak skończyć. Gdzieś tam w Erebie
Percy znosił tortury Iksjona. Leo zapewne kierował Argo II do Grecji, a Hades
kontaktował się z Reyną, by zrealizować część planu Hery. Bywała w gorszych
tarapatach. Jednak właśnie w tej chwili poczuła, jak cały ciężar misji spada na
jej ramiona. Była zdana wyłącznie na siebie w cholernym Tartarze, ponownie
rozdzielona z ukochanym chłopakiem, zmuszona do wykonania najcięższego zadania
w tej całej chorej grze Królowej Olimpu.
W imię czego?
- Myślisz, że przyszłam tu
jako córka Ateny?- powiedziała, zbierając w sobie resztki sił.- Myślisz, że w
tej chwili chcę się na nią powoływać?
Śmiech smoka gwałtownie
zamarł, rozniesiony przez buchającą parę. Rubinowe oczy zalśniły jaśniej, gdy
Tytanic skupił swoją uwagę na blondwłosej dziewczynie u swoich stóp.
- Jestem tylko jednym z wielu
herosów z linii Ateny. Może i bogowie wybrali mnie jako jednego z głównych
pionków w swojej grze przeciw Gai. Ale powiem ci kim jestem. Na imię mi
Annabeth, jestem szaleńczo zakochana w synu Posejdona, którego na początku nie
znosiłam. Jestem blondynką, która bardzo musiała się starać, by brano ją na
poważnie. Jako dziecko uciekłam od ojca, do którego teraz pragnę wrócić i
wypłakać się w ramię. Trafiłam do piekielnej krainy bez broni zdana na łaskę
księcia Erebu, tytana i giganta. Wszyscy uważają mnie za modelowe dziecko
Ateny, a ja nie jestem pewna, czy…- głos jej się załamał od nadmiaru emocji.
Ale zacisnęła pięści i dokończyła z determinacją.- Nie jestem pewna, czy ona
mnie kocha. No, w końcu podczas ostatniego spotkania wyrzekła się mnie. Tak
więc…oto ja. Annabeth Chase, paradoksalnie głupia córka bogini mądrości.-
Zakończyła, rozkładając bezradnie ramiona.
Tytanic ciągle się w nią
wpatrywał, jakby oceniając kim jest naprawdę. Wydawało jej się, że przegląda ją
na wylot, czytając z niej jak z otwartej książki.
- Jesteś pełna sprzeczności,
Annabeth Chase. Ale także pokory. Intrygujące.
Po co tu przyszłaś?
- Prosić cię o pomoc. Wiem,
że ty też walczyłeś z Gają. Teraz znowu możemy ją pokonać. Jeśli wszystko się
uda. Jeśli zamkniemy Wrota Śmierci i oddamy klucze do nich odpowiedniej osobie.
Jeśli…- Nagle w głowie pojawił jej się wers z przepowiedni.- Jeśli zjednoczymy
siły z wrogami, by zadowolić Fata.
- Ty już zjednoczyłaś się z
wrogami, Annabeth Chase. Nieświadomie spełniasz przepowiednię.
- Co? O czym mówisz?
- O twoich towarzyszach.
Mormolyke, syn Erebu. Tytan Japet, gigant Damasen. To byli poplecznicy Gai.
Jakimś cudem sprawiłaś, że twoi wrogowie podążają za tobą.
Po raz pierwszy od bardzo
dawna Annabeth poczuła się nieswojo. Słuchając Tytanica zdała sobie sprawę, że
tak właśnie jest. Ona i Percy robili wszystko, by przetrwać, jednocześnie
nieświadomie spełniając przepowiednię.
- Więc…co teraz?
Poczuła znajome drżenie, gdy
smok znowu się zaśmiał.
- Co teraz? Jesteś herosem,
twoim zadaniem jest spełnianie woli bogów. A o ile się nie mylę, przydzielono
ci indywidualne zadanie, Annabeth Chase. Więc ty mi powiedz, co teraz.
Pomyślała o swoich widzeniach
z Hadesem. O niespokojnych snach, gdzie widywała twarze poległych przyjaciół.
Hades powiedział, że naznaczy jedną duszę, by zapieczętowała zamknięcie Wrót
Śmierci. O swoich rozmyślaniach, czy Reyna podoła swojej części zadania.
Nie wiedziała, kiedy to
nastąpiło, ale zarówno Mormolyke, jak i Tytanic uważnie ją obserwowali.
I czekali na decyzję.
Annabeth podeszła bliżej
Tytanica. Światło jego łusek oświetliło ją tak, że wyglądała jak duch, blada i
iskrząca się onyksowym pyłem. Teraz to ona obserwowała smoka. Zawsze uczono ją,
że te magiczne stworzenia były panami swojego losu, miały oko na wszystkie
wydarzenia. To, że udało jej się skłonić do siebie jednego z nich było dobrym
znakiem.
Ona była tylko dzieckiem
Ateny. Tylko i aż. Nie miała żadnych ukrytych mocy. Jej bronią była wiedza.
Wiedza, którą miał Tytanic.
- Ty wiesz, jak ta wojna się
potoczy, prawda?
Annabeth mogła by przysiąc,
że smok mruknął z zadowoleniem.
- Wiem więcej niż sądzisz,
Annabeth Chase.
- Już nie zwracasz się do
mnie, jak do córki swojego kata- zauważyła.
- Widzę, że nie jesteś
odbiciem swojej matki. To, że z pokorą przyznałaś się, że potrzebujesz pomocy
to dobry znak. Widzę, że odegrasz wielką rolę w nadchodzącej wojnie. Widzę, że
nastąpi coś, na co czekam od dawna. A ty będziesz częścią tego wydarzenia.
Blondynka zmrużyła oczy,
myśląc intensywnie.
- Jakiego wydarzenia?
- Powołania Półboskiej Rady
Olimpijskiej. Nadchodzi czas, gdy bogowie ukorzą się przed herosami i zawiążą
ścisłą współpracę.
Półboska Rada
Olimpijska…Annabeth poczuła ekscytację rozlewającą się w głębi niej. Czytała o
tym, lecz nie sądziła, że będzie tego częścią. Bogowie wybierający swojego
przedstawiciela, który będzie odpowiadał za kontakty bóg-heros to zdecydowanie
dobry znak. Nigdy więcej odrzuconych, zbuntowanych herosów.
- Ale to przyszłość, a teraz
liczy się teraźniejszość. Nie maluje się ona różowo. Rzymianka już zmierza do
Grecji, a ty ciągle nie zdecydowałaś kogo wybierasz na strażnika Wrót. Pospiesz
się, Annabeth Chase. Nie długo nie będzie ci dane samodzielnie decydować.
Będziesz zdana na łaskę wybrańców Hery.
Blondynka poczuła nagły
dreszcz grozy, słysząc taką zapowiedź.
- Co? Co się stanie?
- Hades ci powiedział-
mruknął smok.- Pomogę ci spełnić twoje indywidualne zadanie, Annabeth Chase.
Tyle mogę ci obiecać. Ale musisz teraz dokonać wyboru. Czas cię goni. Musisz na
czas znaleźć się przy wrotach, by spotkać się z Rzymianką. Powiedz, córko
Ateny. Kto jest tym, kogo wyzwolę z Wysp Błogosławionych? Kto będzie dzierżył
pieczę nad Wrotami Śmierci?
Annabeth wiedziała, że musi
podjąć decyzję. Mormo też tego oczekiwał. Ona sama chciała jak najszybciej
ruszyć na ratunek Percy’emu. Wiedziała, że są już blisko wyjścia. A Tytanic
mówił, że Reyna także zmierza do Grecji.
Odkąd Hades poinformował ją o
tym wyborze, rozważała kilku kandydatów. Przyjaciół, których przedwcześnie
straciła.
Charles. Silena. Luke…
Ale gdzieś w głębi wiedziała, że wybór został
już dawno podjęty.
Tylko jedna znana jej osoba
mogła władać Wrotami Śmierci.
Wyprostowała się, gdy
ostatecznie podjęła decyzję.
- Córka Hadesa. Wybieram
Biancę di Angelo.
Ryk Tytanica pobudził
wszystkie możliwe nerwy. Kiedy zerwał się do lotu, jego łuski zalśniły na
mrocznym niebie Erebu. Teraz był jej jedyną iskierką nadziei.
Mormolyke podszedł do niej,
kładąc dłoń na ramieniu.
- Mormo sądzi, że już czas
ruszać. Iksjon niedługo zjawi się na równinach Erebu. Trzeba odbić Percy’ego.
Trzeba też przedrzeć się
przez hordy potworów do Wrót, mieć nadzieję, że Reyna zdąży na czas oraz
wierzyć, że załoga Leona bezpiecznie trafi do Grecji.
Już chciała ruszyć do wyjścia
z jaskini, kiedy Mormo mocniej zacisnął dłoń na jej ramieniu.
- Poczekaj, córko Ateny.
Kiedy tylko ich oczy się
spotkały, Annabeth poczuła się tak, jakby jego wzrok zamrażał jej wszystkie
nerwy. Poczuła, że włoski na karku stają dęba, kiedy zmierzył ją uważnym,
poważnym wzrokiem.
- Co się dzieje?
- Tytanic nie zdradził ci
wszystkiego. Jego pomoc…To nie jest coś, czego powinnaś oczekiwać. Smoki są
pamiętliwe i mściwe. Ale też…chciwe. Taki gest ze strony Tytanica nie może
oznaczać niczego dobrego.
- O czym ty mówisz, Mormo?
- O tym, że wybrana przez
ciebie dusza nie jest byle kim. To córka Hadesa.
- Jest najbardziej
odpowiednią osobą do sprawowania kontroli nad Wrotami- burknęła Annabeth.
Ciągle nie podobało jej się to żelazne spojrzenie.
- Ma w sobie krew jednego z
Wielkiej Trójki. Krew Hadesa jest w Tartarze płachtą na byka. A skoro Percy
został porwany…To ty ściągnęłaś na siebie wszystkie potwory w Tartarze.
Annabeth poczuła się tak,
jakby zmuszono ją do skoku z samego Olimpu. Po raz pierwszy od dawna poczuła
się jak oszołomiona siedmioletnia dziewczynka, którą znaleźli Thalia i Luke. Z
tą różnicą, że w tej chwili nie miała nawet drewnianego młotka.
Była pewna, że Bianca di
Angelo to dobry wybór.
Była pewna, że właśnie
spełnia się część Przepowiedni Siedmiorga.
Była pewna, że Percy się
odnajdzie.
Co z tego, skoro właśnie
podpisała na siebie wyrok.
Nie była pewna, czy będzie
jej dane zobaczyć jeszcze gwiazdy.
BUM!
Tak, to znowu Karmel. Uff, co
tu się w ogóle dzieje, ja się pytam? Kto normalny wydaje wyrok na Annabeth? No
kto? Chyba tylko ja. No cóż, taki manewr jak powrót córki Hadesa musi
kosztować. Jaką cenę zapłaci Annabeth? Ha, to wiem tylko ja ;)
Mój Tartar to nie przelewki.
Nawet herosi ciężko to wytrzymują.
Już w następnej części
poznacie całą historię Reyny, a także inne oblicze Thalii Grace :D
Niech moc będzie z wami! W
sumie to ze mną, bym dalej pisała Wędrówkę, ale z wami też. Mogę liczyć na parę
ciepłych słów na święta? Nie obrażę się jeśli będą zimne ;)
Ps. Dorwałam Magnusa w swoje
łapki! Zazdroszczę mu pośmiertnego apartamentu. Takie luksusy tylko u wujka
Ricka ;)
#BiancaIsBack #TeamAnnabeth
Kto by tam chciał mówić ci zimne słowa po tak genialnym rozdziale. :) Raczej nikt. Chociaż miałam nadzieję że dowiem się co z Percy'm... I jeszcze Annabeth! Ugh! Chyba nie zamierzasz zrobić jej jakiejś dużej krzywdy! O.o Inne oblicze Thalii? Cała historia Reyny? Oj chyba pękne z niepewności XD Wera
OdpowiedzUsuńPs. JEST! WIEDZIAŁAM ŻE TO BĘDZIE BIANCA!!!! Hej chyba nie czytasz mi w myślach? 0_0 Powiało grozą XD