czwartek, 10 grudnia 2015

21. Płachta na byka




Annabeth naprawdę nienawidziła Hery.
Sama nie wiedziała, kiedy jej relacja z boginią tak się potoczyła. Jednak dokładnie wiedziała, kiedy nadepnęła Herze na odcisk. To było jakieś dziewięć lat temu, gdy po raz pierwszy odwiedziła Olimp. To był dzień przesilenia zimowego, Chejron dostał pozwolenie, by wprowadzić obozowiczów do Empire State Building. Annabeth była poirytowana, bo jakieś dwa tygodnie wcześniej Atena postanowiła przysłać jej nowego brata. Malcolm Henderson był typowym synem bogini mądrości: blondwłosym, dość postawnym chłopakiem, w dodatku jej rówieśnikiem. Miał bzika na punkcie modeli 3D i chciał zostać pilotem samolotu wojskowego. Jakby tego było mało, jego dwaj kumple- syn Apolla Will Solace oraz Jake Mason od Hefajstosa uznali, że będą dręczyć ją na każdym kroku.
Ona naprawdę nie chciała zniszczyć reputacji Hery na oczach całej Rady. Malcolm i Jake byli tak bardzo irytujący, że uciekła przed nimi gdzie tylko się dało. To, że trafiła do kaplicy poświęconej Herze było zupełnym przypadkiem. A to, że oskarżono ją o to, że zbiła poświęcony posąg Hery było jeszcze większym przypadkiem. Miała wtedy siedem lat, niedawno uciekła od ojca, Malcolm irytował ją tym, że zawsze chciał jej pomóc. Ona nie potrzebowała niańki, była już duża.
Malcolm znalazł ją w kaplicy Hery i zasypywał opowieściami. To, że interesował się architekturą znacznie umniejszyło jej złość. Po pewnym czasie zaczęli się nawet dobrze bawić. Przyszedł Jake i Will z gitarą. Wiedziała, że czwórka półbogów w świętym miejscu Hery to nie najlepszy pomysł, ale w końcu znalazła wspólny język z chłopcami, zyskała dobrego brata i świetnie się bawiła obserwując występy Willa. Siedmioletni syn Apolla uwielbiał się popisywać, co nie wyszło im na dobre. Przez swoje muzyczne szaleństwa zahaczył gryfem gitary o popiersie Hery, które przy akompaniamencie śpiewu Willa pięknie rozprysnęło się na marmurowej posadzce.
Potem nie wiedzieć czemu została sama. A kiedy zdenerwowana wyszła z kaplicy, cała Rada bogów wlepiała w nią swoje boskie oczy. Apollo miał łzy w oczach od wstrzymywanego śmiechu, Atena usiłowała utrzymać surowy wyraz twarzy, ale zapalczywie unikała patrzenia na Herę. Chejron czym prędzej zakończył wycieczkę, a Annabeth od tej chwili dostawała okazyjnie dwa prezenty.
Krowie placki i niebieskie niezapominajki z pól Long Island. Zawsze trzy. Z karteczką „Nie zapomnimy ci, że nas nie wydałaś”.
Teraz wolałaby znowu nabroić na Olimpie, może nawet nawymyślać Afrodycie zamiast stać w tym miejscu. Wiedziała, że cały ten plan Hery nie był złośliwy. W gruncie rzeczy był dobry.
Ale i tak jej nienawidziła.
Zagłębiając się w grotę Tytanica miała wrażenie, że wydaje na siebie wyrok. No bo czego mogła się spodziewać po starożytnym smoku zrzuconym z nieba przez jej własną matkę? Odprowadzające ją spojrzenia Boba i Damasena także nie dodawały odwagi. Lecz mimo wszystko ucieszyła się w duchu, widząc ich troskę. To znaczyło, że dobrze zrobili ufając tytanowi i gigantowi.
Percy dobrze zrobił”- poprawiła się w myślach. To było największą zaletą, a jednocześnie największą wadą Glonomóżdżka. Ufał, czasem za bardzo, lecz zyskiwał wiernych towarzyszy. Ta myśl dodała jej wigoru. Znajdzie Percy’ego, za wszelką cenę. A jeśli tą ceną jest postawienie się antycznemu smokowi, zrobi to jak na Annabeth Chase przystało.
Korytarz był ciemny, ale prosty. Buchająca wokół para sprawiła, że w przeciągu chwili jej koszulka przykleiła się do ciała, cała mokra. Annabeth złapała się na tym, że co raz szybciej oddycha. Słysząc z niedaleka donośne sapanie smoka, mimo woli sięgnęła do pasa w poszukiwaniu broni. Podobnie jak poprzednio napotkała pustkę.
Szła przed siebie, tracąc poczucie czasu, kiedy nagle oślepiło ją przerażająco niebieskie światło. Mormolyke stał na środku jaskiniowej komnaty, pochylony lekko do przodu, jakby oddawał komuś pokłon. Annabeth uważnie rozglądała się po otoczeniu, usilnie zastanawiając się skąd dobiega olśniewające światło. Skały były czarne, wydawałoby się, że jest to jaskinia onyksu- kruczo czarnego kruszcu, z którego wykonywano ostrza sztyletów.
Dopiero kiedy stanęła obok Mormo dotarło do niej, co jest źródłem niebieskiego światła.
Tytanic. Ogromny smok z kryształowymi łuskami, który patrzył na nią wielkimi rubinowymi ślepiami. Z nosa z każdym wydechem sypały się iskry, co powodowało owe lśnienie łusek. Wyglądało to tak, jakby cały smok nagrzewał się od środka oddechem, a ciepło gromadzone na skórze wywoływało zachwycający efekt lśniących kryształowych łusek.
- Piękny- Annabeth dopiero po chwili zdołała wydobyć z siebie głos. Ledwie słyszalny, ale jednak. Smok był tak imponujący, że gdzieś w głębi siebie poczuła potrzebę oddania mu hołdu. Już po chwili stała na równi z Mormolyke.
- Oddajesz mi pokłon, córko Ateny?
Cichy, wibrujący głos smoka brzmiał dokładnie tak, jak sobie wyobraziła: staro, ze słyszalną nutą wielkiej, niepojętej inteligencji daleko przekraczającą tą ludzką, półboską a nawet boską. Chejron zawsze twierdził, że antyczne zwierzęta są cichymi bogami bogów. Wiedzą więcej niż bogowie.
- Oddaję- mimo, że zawsze była dumna, a jej grzechem była pycha, teraz nie zamierzała zgrywać córki Ateny. Była po prostu Annabeth, dziewczyną w poważnych tarapatach.
- Co za ironia, prawda? Uranos mi świadkiem, że byłem wielkim smokiem. Wielkim smokiem poskromionym podczas pierwszej wojny z Gają, niesłusznie osądzony przez boginię mądrości o działanie wbrew bogom. Nadeszła druga wojna. Teraz córka mojego kata pokornie oddaje pokłon właśnie mnie.
Annabeth drgnęła, gdy jaskinia zatrząsnęła się w posadach. Poczuła, że onyksowy pył opada na jej blond włosy. Kątem oka zobaczyła, że Mormolyke spina się jeszcze bardziej.
A Tytanic się śmiał.
Poczuła nagłą falę gorąca, która otoczyła jej serce. To nie mogło się tak skończyć. Gdzieś tam w Erebie Percy znosił tortury Iksjona. Leo zapewne kierował Argo II do Grecji, a Hades kontaktował się z Reyną, by zrealizować część planu Hery. Bywała w gorszych tarapatach. Jednak właśnie w tej chwili poczuła, jak cały ciężar misji spada na jej ramiona. Była zdana wyłącznie na siebie w cholernym Tartarze, ponownie rozdzielona z ukochanym chłopakiem, zmuszona do wykonania najcięższego zadania w tej całej chorej grze Królowej Olimpu.
W imię czego?
- Myślisz, że przyszłam tu jako córka Ateny?- powiedziała, zbierając w sobie resztki sił.- Myślisz, że w tej chwili chcę się na nią powoływać?
Śmiech smoka gwałtownie zamarł, rozniesiony przez buchającą parę. Rubinowe oczy zalśniły jaśniej, gdy Tytanic skupił swoją uwagę na blondwłosej dziewczynie u swoich stóp.
- Jestem tylko jednym z wielu herosów z linii Ateny. Może i bogowie wybrali mnie jako jednego z głównych pionków w swojej grze przeciw Gai. Ale powiem ci kim jestem. Na imię mi Annabeth, jestem szaleńczo zakochana w synu Posejdona, którego na początku nie znosiłam. Jestem blondynką, która bardzo musiała się starać, by brano ją na poważnie. Jako dziecko uciekłam od ojca, do którego teraz pragnę wrócić i wypłakać się w ramię. Trafiłam do piekielnej krainy bez broni zdana na łaskę księcia Erebu, tytana i giganta. Wszyscy uważają mnie za modelowe dziecko Ateny, a ja nie jestem pewna, czy…- głos jej się załamał od nadmiaru emocji. Ale zacisnęła pięści i dokończyła z determinacją.- Nie jestem pewna, czy ona mnie kocha. No, w końcu podczas ostatniego spotkania wyrzekła się mnie. Tak więc…oto ja. Annabeth Chase, paradoksalnie głupia córka bogini mądrości.- Zakończyła, rozkładając bezradnie ramiona.
Tytanic ciągle się w nią wpatrywał, jakby oceniając kim jest naprawdę. Wydawało jej się, że przegląda ją na wylot, czytając z niej jak z otwartej książki.
- Jesteś pełna sprzeczności, Annabeth Chase. Ale także pokory. Intrygujące.  Po co tu przyszłaś?
- Prosić cię o pomoc. Wiem, że ty też walczyłeś z Gają. Teraz znowu możemy ją pokonać. Jeśli wszystko się uda. Jeśli zamkniemy Wrota Śmierci i oddamy klucze do nich odpowiedniej osobie. Jeśli…- Nagle w głowie pojawił jej się wers z przepowiedni.- Jeśli zjednoczymy siły z wrogami, by zadowolić Fata.
- Ty już zjednoczyłaś się z wrogami, Annabeth Chase. Nieświadomie spełniasz przepowiednię.
- Co? O czym mówisz?
- O twoich towarzyszach. Mormolyke, syn Erebu. Tytan Japet, gigant Damasen. To byli poplecznicy Gai. Jakimś cudem sprawiłaś, że twoi wrogowie podążają za tobą.
Po raz pierwszy od bardzo dawna Annabeth poczuła się nieswojo. Słuchając Tytanica zdała sobie sprawę, że tak właśnie jest. Ona i Percy robili wszystko, by przetrwać, jednocześnie nieświadomie spełniając przepowiednię.
- Więc…co teraz?
Poczuła znajome drżenie, gdy smok znowu się zaśmiał.
- Co teraz? Jesteś herosem, twoim zadaniem jest spełnianie woli bogów. A o ile się nie mylę, przydzielono ci indywidualne zadanie, Annabeth Chase. Więc ty mi powiedz, co teraz.
Pomyślała o swoich widzeniach z Hadesem. O niespokojnych snach, gdzie widywała twarze poległych przyjaciół. Hades powiedział, że naznaczy jedną duszę, by zapieczętowała zamknięcie Wrót Śmierci. O swoich rozmyślaniach, czy Reyna podoła swojej części zadania.
Nie wiedziała, kiedy to nastąpiło, ale zarówno Mormolyke, jak i Tytanic uważnie ją obserwowali.
I czekali na decyzję.
Annabeth podeszła bliżej Tytanica. Światło jego łusek oświetliło ją tak, że wyglądała jak duch, blada i iskrząca się onyksowym pyłem. Teraz to ona obserwowała smoka. Zawsze uczono ją, że te magiczne stworzenia były panami swojego losu, miały oko na wszystkie wydarzenia. To, że udało jej się skłonić do siebie jednego z nich było dobrym znakiem.
Ona była tylko dzieckiem Ateny. Tylko i aż. Nie miała żadnych ukrytych mocy. Jej bronią była wiedza. Wiedza, którą miał Tytanic.
- Ty wiesz, jak ta wojna się potoczy, prawda?
Annabeth mogła by przysiąc, że smok mruknął z zadowoleniem.
- Wiem więcej niż sądzisz, Annabeth Chase.
- Już nie zwracasz się do mnie, jak do córki swojego kata- zauważyła.
- Widzę, że nie jesteś odbiciem swojej matki. To, że z pokorą przyznałaś się, że potrzebujesz pomocy to dobry znak. Widzę, że odegrasz wielką rolę w nadchodzącej wojnie. Widzę, że nastąpi coś, na co czekam od dawna. A ty będziesz częścią tego wydarzenia.
Blondynka zmrużyła oczy, myśląc intensywnie.
- Jakiego wydarzenia?
- Powołania Półboskiej Rady Olimpijskiej. Nadchodzi czas, gdy bogowie ukorzą się przed herosami i zawiążą ścisłą współpracę.
Półboska Rada Olimpijska…Annabeth poczuła ekscytację rozlewającą się w głębi niej. Czytała o tym, lecz nie sądziła, że będzie tego częścią. Bogowie wybierający swojego przedstawiciela, który będzie odpowiadał za kontakty bóg-heros to zdecydowanie dobry znak. Nigdy więcej odrzuconych, zbuntowanych herosów.
- Ale to przyszłość, a teraz liczy się teraźniejszość. Nie maluje się ona różowo. Rzymianka już zmierza do Grecji, a ty ciągle nie zdecydowałaś kogo wybierasz na strażnika Wrót. Pospiesz się, Annabeth Chase. Nie długo nie będzie ci dane samodzielnie decydować. Będziesz zdana na łaskę wybrańców Hery.
Blondynka poczuła nagły dreszcz grozy, słysząc taką zapowiedź.
- Co? Co się stanie?
- Hades ci powiedział- mruknął smok.- Pomogę ci spełnić twoje indywidualne zadanie, Annabeth Chase. Tyle mogę ci obiecać. Ale musisz teraz dokonać wyboru. Czas cię goni. Musisz na czas znaleźć się przy wrotach, by spotkać się z Rzymianką. Powiedz, córko Ateny. Kto jest tym, kogo wyzwolę z Wysp Błogosławionych? Kto będzie dzierżył pieczę nad Wrotami Śmierci?
Annabeth wiedziała, że musi podjąć decyzję. Mormo też tego oczekiwał. Ona sama chciała jak najszybciej ruszyć na ratunek Percy’emu. Wiedziała, że są już blisko wyjścia. A Tytanic mówił, że Reyna także zmierza do Grecji.
Odkąd Hades poinformował ją o tym wyborze, rozważała kilku kandydatów. Przyjaciół, których przedwcześnie straciła.
Charles. Silena. Luke…
 Ale gdzieś w głębi wiedziała, że wybór został już dawno podjęty.
Tylko jedna znana jej osoba mogła władać Wrotami Śmierci.
Wyprostowała się, gdy ostatecznie podjęła decyzję.
- Córka Hadesa. Wybieram Biancę di Angelo.
Ryk Tytanica pobudził wszystkie możliwe nerwy. Kiedy zerwał się do lotu, jego łuski zalśniły na mrocznym niebie Erebu. Teraz był jej jedyną iskierką nadziei.
Mormolyke podszedł do niej, kładąc dłoń na ramieniu.
- Mormo sądzi, że już czas ruszać. Iksjon niedługo zjawi się na równinach Erebu. Trzeba odbić Percy’ego.
Trzeba też przedrzeć się przez hordy potworów do Wrót, mieć nadzieję, że Reyna zdąży na czas oraz wierzyć, że załoga Leona bezpiecznie trafi do Grecji.
Już chciała ruszyć do wyjścia z jaskini, kiedy Mormo mocniej zacisnął dłoń na jej ramieniu.
- Poczekaj, córko Ateny.
Kiedy tylko ich oczy się spotkały, Annabeth poczuła się tak, jakby jego wzrok zamrażał jej wszystkie nerwy. Poczuła, że włoski na karku stają dęba, kiedy zmierzył ją uważnym, poważnym wzrokiem.
- Co się dzieje?
- Tytanic nie zdradził ci wszystkiego. Jego pomoc…To nie jest coś, czego powinnaś oczekiwać. Smoki są pamiętliwe i mściwe. Ale też…chciwe. Taki gest ze strony Tytanica nie może oznaczać niczego dobrego.
- O czym ty mówisz, Mormo?
- O tym, że wybrana przez ciebie dusza nie jest byle kim. To córka Hadesa.
- Jest najbardziej odpowiednią osobą do sprawowania kontroli nad Wrotami- burknęła Annabeth. Ciągle nie podobało jej się to żelazne spojrzenie.
- Ma w sobie krew jednego z Wielkiej Trójki. Krew Hadesa jest w Tartarze płachtą na byka. A skoro Percy został porwany…To ty ściągnęłaś na siebie wszystkie potwory w Tartarze.
Annabeth poczuła się tak, jakby zmuszono ją do skoku z samego Olimpu. Po raz pierwszy od dawna poczuła się jak oszołomiona siedmioletnia dziewczynka, którą znaleźli Thalia i Luke. Z tą różnicą, że w tej chwili nie miała nawet drewnianego młotka.
Była pewna, że Bianca di Angelo to dobry wybór.
Była pewna, że właśnie spełnia się część Przepowiedni Siedmiorga.
Była pewna, że Percy się odnajdzie.
Co z tego, skoro właśnie podpisała na siebie wyrok.
Nie była pewna, czy będzie jej dane zobaczyć jeszcze gwiazdy.


BUM!
Tak, to znowu Karmel. Uff, co tu się w ogóle dzieje, ja się pytam? Kto normalny wydaje wyrok na Annabeth? No kto? Chyba tylko ja. No cóż, taki manewr jak powrót córki Hadesa musi kosztować. Jaką cenę zapłaci Annabeth? Ha, to wiem tylko ja ;)
Mój Tartar to nie przelewki. Nawet herosi ciężko to wytrzymują.
Już w następnej części poznacie całą historię Reyny, a także inne oblicze Thalii Grace :D
Niech moc będzie z wami! W sumie to ze mną, bym dalej pisała Wędrówkę, ale z wami też. Mogę liczyć na parę ciepłych słów na święta? Nie obrażę się jeśli będą zimne ;)
Ps. Dorwałam Magnusa w swoje łapki! Zazdroszczę mu pośmiertnego apartamentu. Takie luksusy tylko u wujka Ricka ;)
 #BiancaIsBack   #TeamAnnabeth

1 komentarz:

  1. Kto by tam chciał mówić ci zimne słowa po tak genialnym rozdziale. :) Raczej nikt. Chociaż miałam nadzieję że dowiem się co z Percy'm... I jeszcze Annabeth! Ugh! Chyba nie zamierzasz zrobić jej jakiejś dużej krzywdy! O.o Inne oblicze Thalii? Cała historia Reyny? Oj chyba pękne z niepewności XD Wera
    Ps. JEST! WIEDZIAŁAM ŻE TO BĘDZIE BIANCA!!!! Hej chyba nie czytasz mi w myślach? 0_0 Powiało grozą XD

    OdpowiedzUsuń