czwartek, 20 marca 2014

2. „Rodziny się nie wybiera”



Reyna była zmęczona.
Na grzbiecie Scypiona przeleciała kawał drogi, choć odległość do Obozu Herosów wydawała się znacznie bliższa. Oktawian cały czas zrzędził, by ruszyć do ataku na grecki obóz, a także wysłać pościg za siódemką półbogów, którzy uciekli okrętem wojennym po zaatakowaniu Obozu Jupiter. W duchu przeklinała ciężar, jaki musieli dźwigać pretorzy. W dodatku zdawała sobie sprawę z rangi misji, w którą wyruszył drugi pretor, a także Jason, którego ciągle obowiązywał ten tytuł. I tak, zresztą jak zawsze, Reyna została sama jak palec. Syn Jupitera zjawił się ze swoją nową dziewczyną Piper, a Percy…no, w końcu spotkała sławną Annabeth Chase. Chcąc nie chcąc, musiała przyznać, że córka Ateny wzbudziła w niej podziw i szacunek. Na pierwszy rzut oka widać było, że ma za sobą wiele lat treningu, pokonała wiele potworów i cieszy się wysoką pozycją wśród greckich herosów. Nawet Jason Grace czekał na jej decyzję, a kiedy syn najważniejszego boga się z kimś liczy, to znaczy, że należy mieć się na baczności. Gdzieś w głębi czuła, że nie chciałaby mieć w Annabeth wroga, a wręcz przeciwnie- chciała walczyć u jej boku. Już na wyspie Kirke, gdzie spotkały się po raz pierwszy, czuła, że to nie było ich ostatnie spotkanie, a losy blondwłosej heroski ponownie złączą się z jej własną drogą.
Jęki Oktawiana powoli wyprowadzały ją z równowagi, więc dla świętego spokoju, a także dla swoich własnych, ukrytych celów, postanowiła wysłać legion do Nowego Jorku. Po naradzie senatu, postanowili podzielić się na dwie grupy. Reyna miała przewodzić w pościgu za okrętem Greków. Niestety przypadło jej towarzystwo Oktawiana, jednak ucieszyła się, gdy centurion Piątej Kohorty zgodził się na udział w pościgu. Bardzo ceniła sobie Dakotę, więc rada była z jego towarzystwa, tym bardziej, że w miarę dobrze radził sobie z Oktawianem. Druga grupa miała wybrać się na przeszpiegi do Nowego Jorku. Między innymi dlatego zgodziła się, by rzymski augur był członkiem jej załogi. Nie mogła pozwolić, by zniszczył tak ważną misję. Po długiej rozmowie ze swoim obozowym bratem- Bobbym, synem Bellony, poprosiła, by to on dowodził rozeznaniem na Long Island. Cieszył się sporym zaufaniem, jako centurion Drugiej Kohorty. Jako drugiego dowódcę wybrała Erica O’Briena, centuriona Trzeciej Kohorty. Syn Pax, bogini pokoju, niewątpliwie przyda się podczas wizyty w greckim obozie.
Teraz i ona zmierzała do Obozu Herosów. Po klęsce przeprowadzonego ataku na półbogów z przepowiedni, Oktawian w końcu się poddał i zarządził najazd na Nowy Jork. Został dotkliwie pokonany przez Percy’ego, gdy chciał podejść jego dziewczynę. Ona sama bardziej skupiła się właśnie na Annabeth niż na Jacksonie czy Jasonie. Zdążyły porozmawiać w Obozie Jupiter i wiedziała, jakie zadanie spoczywa na jej barkach. Znak Ateny…
Po nieudanym pościgu szybko skontaktowała się z Bobbym i dołączyła do legionu w Nowym Jorku. Uznali, że nie będą od razu atakować, choć zaplanowali sprawny plan bitwy. Skoro Grecy wysłali poselstwo na statku, oni również musieli trzymać się zasad i dać szansę na uczciwą walkę. Oktawian oczywiście był innego zdania, lecz został przegłosowany przez pozostałych centurionów, a jej głos pretora był decydujący. Dlatego teraz ona, Oktawian, Dakota i Eric lecieli do Obozu Herosów. Scypio leciał z przodu, a rzymskie orły transportowe w pewnym oddaleniu badały otoczenie. Całkiem sprytne miejsce na zorganizowanie terenu szkoleniowego dla półbogów. Wzgórza Long Island idealnie maskowały obóz przed śmiertelnikami, zauważyła także nietypową, magiczną barierę dookoła wzgórza. Drzewa nie pozwalały na skuteczny atak wielkiego oddziału, a majaczące w dole jezioro także było ważnym punktem strategicznym. Zbliżali się właśnie do największej sosny, gdy poczuła jak przez jej ciało przebiegła fala ciepła. Widocznie musieli przekroczyć tą magiczną barierę, która otaczała sosnę. Mimo, że mogli swobodnie wylądować w dowolnym miejscu, Dakota krzyknął, by skierowali się nad jezioro. Musiała przyznać, że to rozsądna decyzja. Przylotem od frontu obozu nie wzbudzili by zaufania, a jeśli wylądują koło wody, ich pole manewru byłoby znacznie osłabione. Jak na razie nie zamierzała atakować, chciała spotkać się z dowódcami Obozu Herosów i kulturalnie przekazać ostrzeżenie.
Kopyta Scypiona w końcu zetknęły się z ziemią, a za sobą usłyszała opadających towarzyszy. Delikatny plusk wody poinformował ją, że jeden z centurionów wylądował w jeziorze i nie mogła się powstrzymać od spojrzenia w tył. Przewróciła oczyma, gdy Oktawian z nieodłącznym jękiem wylazł z jeziora. Skarciła wzrokiem śmiejącego się Dakotę, choć i na jej usta wkradał się cień uśmiechu. Reyna zwinnie zeskoczyła ze swojego pegaza, a jej purpurowy płaszcz pretora załopotał wokół niej. Widziała zbliżającą się grupę herosów w pomarańczowych koszulkach, ale i tak pozwoliła sobie na szybkie rozeznanie. Kawałek od jeziora znajdował się podniszczony pawilon ze stolikami, jak w stołówce plenerowej. Na lewo w oddali majaczył obozowy lasek. Kątem oka zobaczyła arenę do ćwiczenia walki, pole do siatkówki, wielkie ognisko i stajnię dla pegazów. Wszyscy nadciągający obozowicze szli w grupce, uśmiechając się do siebie, żartując i kłócąc się zawzięcie. Całej delegacji przewodził potężny centaur z czarną brodą i mieczem przewieszonym przez tors. Na jego grzbiecie spoczywała umorusana dziewczyna, na oko siedemnastoletnia, z walecznym błyskiem w oku. Zaciskała zęby z bólu, ale i tak wyglądała postawnie i nad wyraz dostojnie. Jej noga wygięta była pod dziwnym kątem, jakby coś ciężkiego spadło na jej kończynę. Po prawej stronie centaura kroczyła czarnowłosa, trochę starsza od niej dziewczyna. Skrzywiła się odrobinę, gdy zobaczyła jej oczy. Dobrze wiedziała kim ona jest, choć napis na koszulce mówił sam za siebie. Kiedy obie skrzyżowały swoje spojrzenia, Reyna szybko przeniosła wzrok na chłopaka, który stał po lewej stronie. Aż zaklęła pod nosem, gdy zatrzymała się na ułamek sekundy. Ten blondyn był przystojny, bardzo przystojny. Zwróciła na niego uwagę, bo…no, był jakby mieszanką Jasona i Percy’ego. Wysportowana sylwetka i blond włosy przypominały syna Jupitera, a zawadiacki uśmieszek i radosny błysk w oku nasunęły jej obraz Jacksona. Jednak najbardziej hipnotyzujące były jego oczy. Intensywnie brązowe, jak gorąca czekolada, którą sprzedawano w Obozie Jupiter. Skutecznie odwracały uwagę od dziwnie sterczących włosów i nadpalonej koszulki. Chłopak wyglądał, jakby zdrzemnął się w kuźni wśród rozgrzanych narzędzi, albo bawił się prądem.
- Witamy w Obozie Herosów!- zagrzmiał głos starego centaura. Reyna skupiła się na tym co mówi, choć starannie unikała patrzenia na czarnowłosą dziewczynę z warkoczem.- Na imię mi Chejron i jestem odpowiedzialny za szkolenie półbogów.
A więc to był słynny Chejron, o którym tyle słyszała. Uniosła wyżej swoją złotą włócznie i głośno pozdrowiła centaura.
- Witaj Chejronie, opiekunie herosów. Senatus Populusque Romanus!
- Senatus Populusque Romanus!- Zawtórowali pozostali przedstawiciele delegacji rzymskiej.
Reyna opuściła rękę i podeszła bliżej. Czuła na sobie spojrzenia zebranych obozowiczów, lecz rozstąpili się przed nią z szacunkiem. Nawet Grecy musieli znać noszone przez nią oznaczenia.
- Nazywam się Reyna Avila Ramírez Arellano. Jestem córką Bellony, rzymskiej bogini wojny i noszę zaszczytny tytuł Pretora Dwunastego Legionu. To jest Dakota Evans, syn Bachusa i centurion Piątej Kohorty. A to- wskazała na rudowłosego chłopaka po swojej lewej- Eric O’Brien, syn bogini pokoju i centurion Trzeciej Kohorty.
- JA natomiast- odezwał się Oktawian, a Reyna powstrzymała się od westchnięcia- jestem centurionem Pierwszej Kohorty, a także rzymskim augurem i potomkiem Apolla.
Rozległo się głośne parsknięcie, jakby ktoś powstrzymywał się od śmiechu. Chejron z obawą spojrzał na Reynę i poszurał kopytami. Blondwłosy chłopak skrzywił się delikatnie, a jego spojrzenie powędrowało ku czarnowłosej dziewczynie, która w końcu się opanowała.
- No cóż…- odchrząknęła- Rodziny, ekhm…Rodziny się nie wybiera- powiedziała bawiąc się łukiem, przewieszonym przez plecy. Blondyn już zamierzał coś odpowiedzieć, ale Chejron skutecznie zgromił go wzrokiem.
- W każdym bądź razie, Reyno…Mam nadzieję, że nie podejmiesz zbyt pochopnych decyzji. Chciałbym byś poznała lepiej greckich herosów. Przed waszym przyjazdem mieliśmy mały wypadek, ale ta dziewczyna niewątpliwe wpisuje się na listę najlepszych półbogów tej epoki- wskazał głową na dziewczynę ze złamaną nogą- Clarisse La Rue, córka Aresa, która miała znaczny wkład w wojnie z tytanami.
Reyna pokiwała głową w geście uznania. Zawsze czuła respekt wobec dzieci boga wojny, a fakt, że to był żeński półbóg, nabił dodatkowo kilka punktów Grekom. W obozie rzymskim wysokie stanowiska przypadały głównie mężczyznom, a ona ciężko się napracowała na swoją pozycję. Już drugi raz przekonała się, że Obóz Herosów bardziej docenia dziewczyny. Najpierw widoczna potęga Annabeth, teraz Clarisse, a coś jej mówiło, że jeszcze nie raz spotka się z kobietami na znacznych stanowiskach. Jej wzrok mimowolnie powędrował do niebieskookiej dziewczyny w warkoczu. Im dłużej się na nią patrzyła, tym więcej dostrzegała podobieństwa. Percy dość dużo o niej opowiadał.
- A ty zapewne jesteś Thalia Grace- odezwała się, po przedłużającej się ciszy.- Percy Jackson poświęcił ci dużo uwagi. Oczywiście jeśli nie zachwycał się Annabeth Chase. Więc…Jason to twój brat?
Thalia wyprostowała się, poruszona. Jason musiał szczegółowo przedstawić przywódczynię rzymskiego obozu. Nie wiedziała, co sądzi o niej córka Zeusa, ale z opowiadań Percy’ego wywnioskowała, że jest zgryźliwa i zacięta. Zmrużone oczy wpatrywały się w nią, ale tym razem Reyna nie odwróciła wzroku. Nie na darmo w końcu została pretorem. Radziła sobie ze znacznie trudniejszymi przeciwnikami.
- Tak, Jason to mój brat. Jestem też poruczniczką Łowczyń Artemidy, więc lepiej uważaj.
- Thalio!- syknął Chejron, jednak Reyna tylko uśmiechnęła się delikatnie i poprawiła swój purpurowy płaszcz.
- Obejmuję najwyższy urząd w Nowym Rzymie. Pod sobą mam cały legion wyćwiczonych herosów, a moja siostra jest królową Amazonek. Myślisz, że nastraszysz mnie strzałą Artemidy?- z każdym wypowiadanym słowem, ogniki w oczach Thalii odrobinę gasły, aż pojawił się w nich cień podziwu.- Chyba najwyższy czas, byśmy przeszli do konkretów. Dakota! Ty i Oktawian zostaniecie tutaj i zadbacie o porządne relacje z obozowiczami. Eric, dobrze by było, gdybyś zadbał trochę o..hm, pociągi Oktawiana. Wiesz co mam na myśli, prawda?
- Oczywiście, Reyno- syn Pax uśmiechnął się i odmaszerował z Dakotą i przeklinającym augurem. Sama zwróciła się do Chejrona.
- Zanim przejdziemy do konkretów, chciałabym obejrzeć obóz. Jest nas czworo, więc nie powinniście obawiać się spisku z naszej strony. Tylko…proszę o przyjaźnie nastawionego przewodnika- mruknęła i znacząco spojrzała w stronę Thalii.
- Tak, oczywiście. Will…mógłbyś oprowadzić Reynę i odpowiedzieć na jej pytania?- opiekun zwrócił się do blondyna o czekoladowych oczach- Ja muszę jeszcze zająć się Clarisse. Ufam, że nie sprawisz problemów.
- Jasne, nie ma problemu- odpowiedział chłopak i obdarzył Reynę zawadiackim i urzekającym uśmiechem- Zapraszam szanowną pretor na małą wycieczkę.


Obóz Herosów budził podziw. Blondyn doskonale spisywał się w roli przewodnika, widać było, że spędził tutaj spory szmat czasu. Jej uwadze nie uszły również zjadliwe uwagi, jakimi ten chłopak i Thalia Grace się wymieniali. Mogłaby nazwać ich przyjaciółmi, jednak z pewną tajemniczą historią. Chłopak pokazał jej arenę do walki, ścianę wspinaczkową, która pluła lawą, kuźnię dzieci Hefajstosa i pawilon jadalny, który obecnie był z jakiegoś powodu zrujnowany. Nie stanowiło to większego problemu, bo grupa półbogów już zabrała się za odbudowę. Podejrzewała, że do kolacji pawilon będzie jak nowy.
Nie zadawała pytań, bo i nie było potrzeby. Blondyn przekazał jej wszystko, co powinna wiedzieć. Ominęli właśnie Wielki Dom kierownictwa obozu i skierowali się ku magicznej barierze i potężnej sośnie. Raz jeszcze wyciągnęła rękę i wchłonęła energię bariery. Gdzieś nad jej głową zauważyła błysk złotego światła, więc zmrużyła powieki i wytężyła uwagę. Kiedy dotarło do niej na co patrzy, aż zachłysnęła się z wrażenia.
- Czy to….Na świętą Bellonę, przecież to jest Złote Runo!
Blondyn wyszczerzył się w uśmiechu i pokiwał głową.
- Najprawdziwsze i jedyne na świecie. Wydarte z kryjówki cyklopa przez Percy’ego, Annabeth, Clarisse i Tysona. W pewnym sensie Runo zwróciło nam Thalię, ale to zbyt dziwna i długa historia. Może opowiem ją innym razem- puścił jej oczko.
- Hm…Will, tak? W sumie to się jeszcze nie przedstawiłeś- powiedziała Reyna i uśmiechnęła się delikatnie.
- Och, no tak! Przepraszam, gapa ze mnie- chłopak uderzył się otwartą dłonią w czoło, ale zaraz wykonał w jej stronę standardowy ukłon, jaki otrzymuje pretor. – Will Solace, syn Apolla, boga medycyny, muzyki i sztuki.
- Syn…och, no tak. Teraz rozumiem zachowanie Thalii, gdy Oktawian się przedstawił. W pewnym sensie jesteście rodziną.
- Taaa…Wybacz Reyno, ale ten blondynek nie wywarł na nas pozytywnego wrażenia. Ale ty chyba o tym wiesz, prawda?
Reyna odwróciła się od bariery i spojrzała na rozciągające się w dole budynki. Szereg letniskowych domków dziwnie kolidował z faktem, że ich mieszkańcami byli wyszkoleni wojownicy, którzy wielokrotnie zabijali potwory. Ukosem zerknęła na Willa i westchnęła cicho.
- Oktawian jest ciężkim przypadkiem. Jest dzieckiem innego półboga, który był synem Apolla, jak ty. Pochodzi jednak z dobrej rodziny i dostał dobre rekomendacje. Nie cieszy się sympatią w Obozie Jupiter, jednak chcąc nie chcąc musimy liczyć się z jego pozycją. Kiedy razem z Jasonem dowodzili Pierwszą Kohortą, miałam z nimi sporo problemów.- Zamrugała oczyma, zdziwiona tym zwierzeniem. Uważnie zmierzyła blondyna i usilnie próbowała zmienić temat.- Co oznacza napis na twojej koszulce? Grupowy Siódemki?
Will przyglądał jej się krótką chwilę, ale w końcu potrząsnął głową i uśmiechnął się.
- Wiesz, my Grecy nie dzielimy się ze względu na rekomendacje czy umiejętności. Każdy z tych domków- wskazał ręką na rozciągający się widok- należy do jednego z bogów. Kiedy heros zostaje uznany przez boskiego rodzica, wprowadza się do jego domku. To pozwala zapobiec sporom o władzę, ale w ten sposób nie jesteśmy równie podzieleni. Domek Hermesa, Aresa i Hefajstosa jest najliczniejszy, a niektórzy mieszkają sami. Jak Percy, na przykład.
Reyna pokiwała głową w zamyśleniu, a Will zaproponował, że pokaże jej domki. Po krótkim spacerze doszli do budynku oznaczonego jedynką.
- Domek Zeusa. Od dawna nikt w nim nie mieszka. To znaczy…Thalia chyba może, ale jako Łowczyni woli mieszkać w Ósemce, domku Artemidy. Z tego co wiem, Jason nie czuł się tutaj do końca dobrze. Wiesz, widocznie to, że jest synem Jupitera, a nie Zeusa, mogło mieć na to jakiś wpływ. Dwójka też stoi pusta. Hera, bogini małżeństwa i tak dalej.
- To po co postawiliście jej domek?- Reyna uniosła brwi, zdziwiona.
- Jest królową Olimpu- odpowiedział Will, jakby to była oczywista rzecz- Żona Zeusa, opiekunka większości półbogów. Głupotą byłoby ją pominąć.- mruknął i ruszył dalej. – Trójka to Posejdon. Znasz Percy’ego, więc nie muszę nic dodawać. No, czasem odwiedza nas Tyson, dowódca armii cyklopów.
- Spotkałam go, pomagał nam podczas obrony Obozu Jupiter. Całkiem sympatyczny, jak na cyklopa.- ominęli domek Demeter i zatrzymali się przed krwistoczerwonym domkiem, z którego dochodziła głośna muzyka rockowa.
- Ares- burknął Will- Są wkurzający, ale to głównie oni przyczyniają do naszych zwycięstw. Clarisse, jako grupowa jest w porządku.
- Grupowa?
- Tak. Grupowy domku to taka osoba, która przewodzi całemu pokoleniu danego boga. Taka osoba musiała się wykazać odwagą, a Chejron musi wyrazić zgodę. Często jest to heros, który najdłużej przebywa na obozie, albo zostanie wybrany przez swoje rodzeństwo. Co tydzień grupowi odbywają naradę w Wielkim Domu i debatują o przyszłości obozu.
Nie wiedzieć czemu, Reyna mimowolnie zatrzymała się przed domkiem numer sześć. Jej wzrok przyciągnęła sowa wyryta na drzwiach, które były otwarte na oścież. Gdy zajrzała do środka, zobaczyła po lewej stronie piętrowe łóżka i wiszące modele 3D znanych budynków. Z prawej było widać wysokie regały przepełnione książkami. Gdzieś z tyłu majaczył stół ze stertą kartek i planów.
- Ta sowa…To Znak Ateny, prawda?
Widocznie Will nie do końca usłyszał jej pytanie, bo z domku właśnie wybiegł wysoki, jasnowłosy chłopak o szarych oczach i zamyślonym wyrazie twarzy. Kiedy zobaczył Reynę i Willa, uśmiechnął się miło i przybił piątkę z synem Apolla.
- Jak leci, stary? Pamiętaj, że obiecałeś mi trening na ściance. Nie wymigasz się, Henderson!- pogroził mu żartobliwie palcem.- Och..Reyno, to jest Malcolm Henderson, syn Ateny, a także mój najlepszy kumpel.
- Raz jeszcze witaj wśród nas, Reyno- Malcolm podał jej rękę, a ona uścisnęła ją energicznie. Piaskowe włosy i mądre oczy sprawiły, że nie uznała go za zagrożenie.- Wybaczcie, ale Chejron wezwał grupowych Szóstki i Dziewiątki w sprawie odbudowy pawilonu jadalnego.
- Jesteś grupowym dzieci Ateny? Dlaczego nie nosisz takiej koszulki jak Will?
- Ehh…- Will wyraźnie dał do zrozumienia, że to nie jest zbyt miły temat. A gdy zerknęła na Malcolma, ten starannie unikał patrzenia na nią.- Jakby to powiedzieć…no, domek Ateny zdecydował się na dwóch grupowych. To znaczy…ogólnie domkiem dowodzi Annabeth, ale ona jest zbyt ważną osobą w obozie, więc wybrała Malcolma na swojego pomocnika. A teraz, kiedy Annabeth i Percy….eh. W każdym razie pod jej nieobecność to Malcolm jest grupowym, jednak koszulka grupowego nadal należy do Annabeth.
- Rozumiem. Chodźmy dalej, Will. Nie zatrzymujmy Malcolma. Do zobaczenia- pożegnali się z Hendersonem i podeszli do kolejnego domku.
- Siódemka- odezwała się Reyna i spojrzała na koszulkę blondyna- czyli Apollo. Jak zostałeś grupowym?
- No…wybrali mnie za dobre sprawowanie podczas wojny z tytanami. Nasz poprzedni grupowy zaginął po ataku na Manhattan i…wyleczyłem większość herosów, więc dostałem koszulkę. Poza tym jestem na obozie od dziewiątego roku życia, czyli mam prawie najdłuższy staż. Tylko Annabeth mieszka tu już dziesięć lat. W sumie to Thalia też, ale, jak mówiłem, z nią wiąże się dziwna historia. Przybyłem do obozu w tym samym czasie co Malcolm i Jake Mason od Hefajstosa.
- Słyszałam, że Apollo najlepiej dogaduje się z Ateną i Hefajstosem. Ciekawe, że was również połączyła przyjaźń.
- To są tylko stereotypy, Reyno- zaśmiał się Will.- Nie jesteśmy jak nasi rodzice. Na przykład Atena i Posejdon. Nienawidzą się, a Percy i Annabeth bardzo się kochają. Są chyba najlepiej dobraną parą w naszym obozie. A ja i Thalia…Apollo i Artemida są świetnym rodzeństwem, a my dogryzamy sobie jak mało kto. Jake powiedział kiedyś nawet, że zrobi takie metalowe smycze, byśmy nie skakali sobie to gardeł.
Czas mijał zadziwiająco szybko, więc kiedy dotarli do domku oznaczonego trzynastką, zbliżała się już pora kolacji. Co prawda Will zasiedział się trochę u swojego przyjaciela Jake’a Masona, ale w końcu ruszyli dalej. Reyna poczuła niemiły uścisk, gdy mijali Dziesiątkę, a Solace poinformował ją, że domkiem Afrodyty dowodzi Piper McLean. Co prawda nowej dziewczyny Jasona nie było w Obozie, ale jej rodzeństwo niecierpliwie czekało na jej powrót prawie tak samo, jak dzieci Ateny na Annabeth. Gwarny domek Hermesa ominęli bardzo szybko, choć bracia Hood próbowali zaprosić Willa i Reynę do gry w pokera. Connor wcale nie przejmował się tym, że pretor Nowego Rzymu ogląda go w pomarańczowych  kąpielówkach z zielonymi palmami.
W końcu znaleźli się przed Trzynastką. Domek wykonany był z obsydianu, a nad drzwiami wisiała czaszka. Palący się w pochodniach zielony ogień wprowadzał mroczny nastrój, tak więc Reyna nie miała wątpliwości, do kogo należy ten domek.
- Hades- wyszeptała. Z uwagą spojrzała na swojego przewodnika i zadała nurtujące ją pytanie.- W Obozie Herosów są dzieci Pana Umarłych? To jest rzadkie zjawisko, osobiście znam tylko dwójkę.
- Taaa…tutaj sytuacja jest podobna jak w domku Zeusa. Dziecko jest, ale za często nie korzysta z luksusów tej uroczej chatki. Nico jest w porządku, ale przeszedł dość traumatyczne przeżycia. Większość czasu poświęca na włóczenie się po świecie.
- Nico?- Słysząc to imię Reyna cała zesztywniała. Nagle oblała ją fala nieprzyjemnego zimna. Wpadła w fazę ostrożnego pretora i nieco opryskliwie zwróciła się w stronę Willa.- Nico di Angelo?
Teraz to Solace wyglądał na skołowanego. Już miał coś odpowiedzieć, kiedy rozległ się donośny odgłos konchy.
- Oj, już czas na kolację. Chodźmy, twoi rzymscy towarzysze na pewno na ciebie czekają.
Odbyli szybki spacer i po dziesięciu minutach byli już w nowo odbudowanym pawilonie jadalnym. Dzieci Ateny i Hefajstosa  odwaliły kawał dobrej roboty. Will dołączył do swojego rodzeństwa, a Reyna przeszła przez środek i stanęła obok Chejrona.
- Zapraszam do głównego stołu, córko Bellony. Twoi przyjaciele już są- wskazał na siedzących centurionów.- Zapewne zechcesz wdać się ze mną w dyskusję.
- Pozwól Chejronie, że przywitam się z naszym gościem- melodyjny dziewczęcy głos rozległ się zza głównego stołu. Po sekundzie wstała młoda, rudowłosa panna w mundurku prywatnej szkoły dla bogaczy. Jej twarz obsypana była mnóstwem piegów, a jej oczy w świetle pochodni iskrzyły się zielonkawym odcieniem.- Nazywam się Rachel Elizabeth Dare i jestem wyrocznią delficką.
Zdążyła jeszcze usłyszeć, jak Oktawian prycha pogardliwie, a potem kilka rzeczy wydarzyło się jednocześnie. Rachel jęknęła i zgięła się wpół, a jej oczy zalśniły intensywnym, szmaragdowym kolorem. Malcolm zjawił się nie wiadomo skąd i razem z Thalią Grace uchronili rudowłosą przed upadkiem. Will przysunął krzesło, na którym spoczęła wyrocznia. A później mrożący krew w żyłach, dziwnie zniekształcony głos Rachel rozbrzmiał pośród milczących obozowiczów.
Bogów milczenia zmowę wysłannicy przerwą
Grecy i Rzymianka do bogini mądrości dotrzeć muszą
Rozdwojenie jaźni syn Śpiewaka stłumi
Wyrzuty sumienia Wybranka Artemidy wzbudzi
Dzieci Wojny ramię w ramię do walki staną
Ostatecznego wroga Błogosławieństwem pokonają
Gniew oczekiwany spokój spowoduje
A nad światem Porządek zapanuje




BUM! :D
Cześć, jest drugi rozdział. Co myślicie?
Ten rozdział wprowadził do opowiadania Reynę, która swoją wizytę w Obozie Herosów przepłaciła zdecydowanym bólem głowy. Zetknęła się ze zbuntowaną Thalią Grace, spotkała uroczego krewnego Oktawiana i dowiedziała się, jak ważną rolę w obozie odgrywa Annabeth, no i Piper. Zaskoczyła też nią wiadomość o międzyobozowych wędrówkach Nica di Angelo, a jej pierwsze spotkanie z Rachel Dare zakończyło się przepowiednią. Chyba może mieć mętlik w głowie, prawda? :D
Jak myślicie? Jak zostanie zinterpretowana przepowiednia? Dawajcie swoje pomysły.
Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz