piątek, 20 lutego 2015

15. Go, Go, Power Rangers!



Leo nienawidził cofać  się w czasie.
To wcale nie było przyjemne, gdy szesnastoletni chłopak chcąc nie chcąc został zmuszony do oglądania jak jego kumple dostają baty od nieśmiertelnego herosa, o którym uczył się w szkole. ( No dobra, prawie szesnastoletni. Urodziny miał 31 grudnia, co uważał za ponury żart. No bo serio, urodziłby się dzień później, a już musiałby chodzić do szkoły z dzieciarnią o rok młodszą. A Leo lubił górować wiekiem. Wtedy wszyscy się go słuchali). Nasuwały mu się wtedy nieprzyjemne obrazki z dzieciństwa, kiedy wredny kuzyn Rooney razem ze swoją kliką gonili go po całym miasteczku, a na końcu użyli jego majtek do zawieszenia go na drzewie.
Podczas gdy on, Piper i Nico w towarzystwie Eneasza stali na okazałym balkonie, Frank, Hazel i Jason ubrali się w swoje zbroje i powolnym krokiem zmierzali ku majaczącej w oddali postaci Achillesa. Kiedy Piper usłyszała, z kim mają walczyć ich przyjaciele, wpadła w dziwny trans. Przechadzała się tam i z powrotem po całym balkonie, mrucząc coś pod nosem i obgryzając paznokcie. Leo zastanawiał się, czy gdyby nagle zjawiłaby się tutaj Afrodyta to czy dałaby swojej córce po łapach. Nie był ekspertem, ale stan paznokci Piper nie był takim z najwyższej półki.
Z kolei Nico stał bez ruchu przy balustradzie, jego bladą twarz oświetlały promienie słońca, gdy przyłożył dłoń do oczu i niewzruszenie patrzył w kierunku oddalających się przyjaciół. Jego czarny      t-shirt powiewał delikatnie, powodując jedyne drżenie jego sylwetki. Leo nie mógł zrozumieć, jak Nico może wytrzymać tyle czasu w bezruchu. On osobiście nie mógł się teraz na niczym skupić, jego oczy krążyły po całym krajobrazie, w głowie obliczał jak wysoko się znajdują i czy zdołałby ze swojego pasa i szelek zbudować prostą dźwignię, by zjechać na dół. Choć może to nie był najlepszy pomysł, bo miał na sobie bokserki w kaczuszki, a podejrzewał, że Piper nie ucieszyłby jego widok w bieliźnie. Nawet takiej w żółte, absolutnie słodkie kaczuszki.
- Czy jest szansa, byśmy obejrzeli walkę naszych przyjaciół?- Leo drgnął, gdy cichy głos Nico przedarł się do jego mózgu. Musiał się chwilę skupić, by odegnać od siebie wrażenie słyszenia dźwięków na lotnisku. Pokręcił kilka razy głową i trzepnął się energicznie w ucho, by w końcu słuch wrócił do normy.
Eneasz zajadał kiść winogron i obserwował wędrówkę Piper. Leo miał niemiłe wrażenie, że gospodarz zamku doskonale zdaje sobie sprawę z ich oszustwa i wie, że ta maszerująca dziewczyna wcale nie jest Rzymianką. Choć Leo i tak nie kumał do końca o co cała afera, bo przecież formalnie rzecz biorąc Piper była jego przyrodnią siostrą. Co było chore, biorąc pod uwagę fakt, że koleś żył w epoce starożytnej parę tysięcy lat temu i wrócił do żywych korzystając z przecieków we Wrotach. Ale idąc tym tropem, to skoro on był synem Hefajstosa, a Piper córką Afrodyty, a oni byli małżeństwem, to chyba byli przyrodnim rodzeństwem. A Percy i Annabeth? Przecież Atena była bratanicą Posejdona…
O rany.
Leo wiedział, że boskie koligacje nie były brane pod uwagę w tych sprawach, ale zagnieździła się w jego głowie myśl, że wszyscy byli jedną, wielką rodziną. A on nigdy nie miał prawdziwej rodziny.
- Oczywiście, że jest szansa.- Eneasz oderwał wzrok od Piper i uśmiechnął się, unosząc kącik ust. Podszedł z powrotem do drzwi balkonowych, by wrócić do komnat zamkowych.- Chodźcie za mną.- Nie czekając za nimi opuścił balkon.
Piper zatrzymała się w połowie swojej trasy i zamrugała zaskoczona. Potem pisnęła „no dalej” i pociągnęła Nica za koszulkę. Leo zdążył przytrzymać szklane drzwi, inaczej Nico stałby się ponurym plackiem na szybie. Biegnąc za nimi Valdez zauważył, że syn Hadesa usiłuje uwolnić rękę z uścisku Piper. Już wcześniej zastanawiał się, co się dzieje z Nico. Rozumiał, że był typem samotnika, ale chłopak był wrażliwy na każdy dotyk. Nie znał go długo, może z jakiś tydzień, ale jego gorąca głowa wiedziała, że coś mu dolega. Obaj, on i Nico nosili status piątego koła w drużynie.
- Tam jest!- krzyknęła Piper, gdy w końcu dogonili Eneasza. Gospodarz otworzył kolejne wrota i zaprosił ich, energicznie machając ręką.- Przecież z tej strony nie będziemy widzieć dziedzińca, a Jason i…ŁAŁ!
Leo wpadł na Nico, kiedy Piper zatrzymała się gwałtownie. Jego skóra była zimna, choć dopiero co wrócili z nagrzanego słońcem balkonu. Jego czarny t-shirt pachniał mokrą ziemią i dymem, co sprawiło, że zaraz odskoczył. Nie lubił dymu. Nico drgnął lekko, ale dzielnie przytrzymał go, by nie stracił równowagi. To było dziwne, kiedy ich oczy się spotkały. Leo zawsze był pewny siebie, atakował i bronił się żartem. Jednak Nico di Angelo po raz pierwszy sprawił, że spuścił wzrok, zawstydzony.
- Co to za miejsce?
Piper w ogóle nie zauważyła ich speszenia. Z lekko otwartymi ustami rozglądała się po komnacie. Po chwili Leo zaklął, popisując się znajomością starogreki. Annabeth byłaby dumna, bo to głównie u niej podchwycił zabawne przekleństwa.
Komnata do której weszli lśniła na niebiesko. Właściwie to chyba był lazurowy, ale Leo nie rozdrabniał się w odcienie. Dla niego ważniejsze było co innego. Niebieska poświata pochodziła z kawałków luster i lśniących kryształów, którymi wyłożona była cała komnata. Pomieszczenie wyglądało jakby zostało wykute w złożach kryształów. Kiedy podszedł bliżej i dotknął swojego odbicia w lustrzanym materiale, przez jego palce przebiegł znajomy prąd. Działo się tak za każdym razem, gdy poznawał strukturę budulca czy maszyn.
- Niebiański spiż- powiedział rzeczowo.- A te kryształy? Nigdy nie widziałem czegoś takiego.
Eneasz stał pośrodku komnaty i patrzył w dół. Dosłownie, ponieważ cała podłoga wyłożona była niebiańskim spiżem. Raz jeszcze kiwnął, by podeszli do niego i nachylił się, dotykając dłońmi spiżu na ziemi. Wypowiedział cicho jakąś grecką inkantacje, widocznie jakieś hasło aktywujące czy coś, bo po chwili cała podłoga zalśniła falą jasnego światła, a spiż stał się przeźroczysty.
Piper krzyknęła cicho, gdy tuż pod stopami zobaczyła Jasona i Hazel w pełnych zbrojach. Frank stał z przodu, a naprzeciw niego stał legendarny Achilles.
- Eee- Leo przekrzywił zabawnie głowę.- Inaczej go sobie wyobrażałem. No wiesz, Brad Pitt w „Troi” miał super długie blond włosy, no i chodził z gołą klatą. Ten koleś wygląda raczej jak Vin Diesel.
Achilles miał może z metr osiemdziesiąt wzrostu, masywne nogi zakryte elementem zbroi. Biała bluzka wystawała spod równie białego pancerza. Widać było szerokie bary utrzymujące miecz przy klatce piersiowej. Zamiast filmowych długich włosów, ten Achilles był…łysy. Z tyłu, oddaleni o jakieś trzy metry stali jego towarzysze.
- Ajaks Mały i Ajaks Duży- mruknął Nico. Rzeczywiście, jeden miał wzrost koszykarza NBA, długą czarną brodę i równie czarną zbroję. Jego młodszy brat również ubrany na czarno miał chyba z metr pięćdziesiąt w kapeluszu. Tak, miał czarny melonik na głowie, a zamiast miecza czy łuku, opierał się na oszczepie.
- Hej, czy tobie też przypominają Power Rangrsów?- Piper zachichotała cicho, chcąc rozładować jakoś swój niepokój.
Leo uśmiechnął się chochlikowato, jak zwykle robił wyczuwając dobry żart. Frank powiedział coś do Achillesa, poprawiając swoją wyczyszczoną, złotą zbroję. W świetle słońca wyglądał jak przerośnięty żółty kurczak. Jason z kolei miał na sobie żelazną, granatową zbroję, wykonaną z klasycznego niebiańskiego spiżu. Hazel majstrowała przy różowej lancy, a potem schyliła się, by poprawić tego samego koloru nagolenniki. Leo widział już takie zbroje. Nosili je rybocentaury w podwodnym obozie. Chyba wykonane były z masy perłowej z dodatkiem jakiegoś super wzmacniacza.
- Tak, Rangersi w strojach bojowych. Jason powinien wrzasnąć „aktywacja” czy coś, nie? I czy żółty Ranger nie był zawsze dziewczyną?- Leo podrapał się po nosie, patrząc na Franka.- Zhang ani trochę nie wygląda na przebojową laskę-Rangersa.
Piper uniosła kącik ust, ale zaraz się opanowała. Skarciła go wzrokiem i z niecierpliwością oczekiwała rozpoczęcia pojedynku. Z kolei Nico podszedł do niego z niepewną miną i wędrował dłonią po niebieskich kryształach.
- Co to znaczy? Power Rangers?
Leo zamrugał kilkakrotnie, zaskoczony.
- Nie znasz Power Rangersów? Chyba każdy oglądał to w dzieciństwie!
- No wybacz, że jestem staroświecki- mruknął Nico.- Żyłem w czasach drugiej wojny, kiedy ciebie nie było jeszcze na świecie.
I znowu zamrugał. To było dziwne, takie wstrzymanie życia na etapie nastolatka. I to, że biorąc pod uwagę datę urodzenia, to Nico był od niego starszy, ale w tej chwili to on był starszy od syna Hadesa o około trzy lata. Powoli głowa go bolała od dziwności tego boskiego świata.
- Dobra, stary. No więc Rangersi to taka kultowa bajka, w której grupa dzieciaków walczy ze złem.
- Jak my.
- Tak. No i oni prowadzą normalne życie, ale mają takie czaderskie urządzenia, które informują ich o zagrożeniu. Potem wbijają się w swoje bojowe wdzianka. Ach, zapomniałbym. Każdy z nich ma swój kolor…
- Serio, Leo? Oni tam walczą z cholernym Achillesem, a ty opowiadasz o bajce z dzieciństwa?- Piper podbiegła do nich, piszcząc, że walka się zaczęła.
- No co? Chłopak musi zapoznać się z kulturą naszych czasów.
- Cicho siedź! O bogowie, atakują!
Leo miał ochotę krzyknąć „Tryb bojowy, aktywacja!”, ale wolał nie narażać się Piper. Spojrzał więc w dół na dziedziniec i oglądał walkę swoich rzymskich przyjaciół.
Achilles nacierał pierwszy. Widocznie to Frank był jego przeciwnikiem, bo syn Marsa wyskoczył do przodu z mieczem i starł się nim z legendarnym herosem. Leo był ciekaw, czy Frank sam się zgłosił, czy może grali w kamień papier nożyce, albo ciągnęli patyczki.
Musiał przyznać, że nie doceniał Franka Zhanga.
Chłopak błyskawicznie przetoczył się na plecach i zaatakował od tyłu. Znowu starł się bronią z Achillesem, ale po chwili ten kopnął go w brzuch, a Frank zgiął się wpół. Wtedy do akcji ruszyła Hazel. Uniosła swoją lancę i odparowała cios herosa na tyle, by jej chłopak pozbierał siły na nowy atak. To z kolei wywołało poruszenie u Czarnych Ajaksów. Rzucony oszczep minął o cale głowę Hazel i zanim się wyprostowała, już musiała uciekać przed atakiem Ajaksa Małego.
Po krótkiej chwili rozpętała się prawdziwa jatka, Jason uratował Franka przed toporem Ajaksa Dużego, a Frank uchronił Jasona przed świstem miecza Achillesa. Obaj stali teraz oparci o siebie plecami i tańcowali po całym dziedzińcu, odpierając ataki Ajaksa Dużego i Achillesa.
Pierwsza krew polała się za sprawą Hazel. Biegała między filarami i rozbijała posągi, aż w końcu jeden z nich wylądował na głowie Ajaksa Małego. Wykorzystując jego oszołomienie, Hazel odepchnęła się od kolumny i z impetem wbiła lancę w  czarną zbroję przeciwnika. Przebite ramie wywołało potężny wrzask i dekoncentrację Achillesa. To z kolei wykorzystał Frank i skoczył na plecy herosa zamieniając się w małpę. Legendarny bohater nie wiedział co począć z tym fantem, więc zaczął kręcić się w kółko, chcąc zrzucić Franka z pleców. Ajaks Duży chciał pomóc swojemu przyjacielowi, lecz Jason zdzielił go rękojeścią w szczękę, a kolano wbij w czułe miejsce, sprawiając, że dwumetrowy przeciwnik zrównał się z nim wzrostem.
Leo jak naładowany biegał po komnacie, dopingując przyjaciół. Każdy cios powodował jego krzyk zachwytu. Aż w końcu role się odwróciły.
- Ałć, to musiało boleć- Leo aż wzdrygnął się, gdy Achilles w końcu złapał małpie ramiona Franka i z przerażającą siłą rzucił nim o bruk. Uderzenie wywołało ponowną transformację w człowieka.
Piper pisnęła cicho, gdy oszołomiony Frank próbował się podnieść. Cała twarz była zalana krwią, widocznie uderzył głową o kamienne płyty na dziedzińcu. Leo cicho dopingował syna Marsa, kiedy drżącą ręką sięgał do nagolennika po sztylet. Nico z kolei zamarł na widok nadbiegającej Hazel, która okręciła się z gracją wokół jednego z filarów i kopnęła Ajaksa Dużego, który ciągle zwijał się z bólu po uderzeniu Jasona. Widzieli, jak Hazel łapie Jasona za ramiona i szepcze mu coś na ucho, a chłopak kiwał głową.
Achilles otarł białym rękawem zakrwawione usta i szybko doskoczył do Hazel. Wyrwał jej lancę i z wrzaskiem uniósł kolano, łamiąc broń na pół. Okręcił obie części nad głową i wykorzystując ruch jedną ręką uderzył Jasona w brzuch, a drugą w głowę.
- Jason!- krzyknęła Piper, gdy blondyn upadł na dziedziniec.
Hazel w ostatniej chwili uratowała go od uderzenia głową w kamień. Ułożyła go lekko na ziemi i zacisnęła usta w charakterystycznym geście furii. Wyjęła złoty miecz z dłoni Jasona i oparła się na nim, klękając. Zamknęła oczy i mruknęła coś cicho, po chwili klinga wbiła się w posadzkę jak w masło. Cały dziedziniec zaczął drżeć, a pod nogami Achillesa utworzyła się spora szczelina. Heros zachwiał się na nierówności i chciał uratować się przed upadkiem do Podziemia.
I wtedy krzyknął rozdzierająco, łapiąc się za piętę.
Złoty sztylet zalśnił w słońcu, a krew Achillesa splamiła dziedziniec. Frank podszedł powoli do szczeliny, dzierżąc w dłoni oszczep Ajaksa Małego. Rzucając sztyletem pozbawił się ostatniej broni, więc musiał zdobyć inną. Leo aż zachłysnął się, doceniając precyzję tego rzutu. Frank miał tylko jeden sztylet i wykorzystał go w stu procentach, trafiając w piętę Achillesa.
Legendarny bohater balansował na granicy światów, z każda chwilą dziedziniec zawalał się coraz bardziej. Frank uniósł rękę z oszczepem i kiwnął w stronę Hazel.
- Senatus Populusque Romanus!
- Senatus Populusque Romanus!- krzyknęła Hazel i wyciągnęła miecz z kamienia.
Trzęsienie wzmogło się, gdy Frank skierował oszczep w Achillesa. Pył zburzonych kamieni uniósł się, maskując upadek legendarnego herosa.
Leo w końcu wypuścił długo wstrzymywane powietrze. Piper stała obok niego z szeroko otwartą buzią. A Nico…uśmiechał się smutno.
- Nawet nie wiedziałem, że moja siostra to potrafi.
- Ale…Achilles…Frank…- Piper chyba zrozumiała, że to koniec widowiska.- Jason!
- Tak, podejrzewam, że obaj chłopcy dostali potężnie po głowach.- Jak na potwierdzenie słów Eneasza, Frank upadł jak długi tuż obok Jasona, tracąc przytomność.
- Ale…pomożesz im, prawda? Wyleczysz?
Eneasz uśmiechnął się. Nie był to całkiem sympatyczny uśmiech.
- To nie jest takie proste. Wyleczenie takich urazów głowy będzie…kosztowne.- Nie wiedzieć czemu wzrok miał utkwiony w Nico. Leo zauważył, że chłopak stał się jeszcze bardziej spięty i, co dziwne, chyba zaczynał się pocić.
- Co?...Wiesz, że nie mamy pieniędzy- Leo poczuł nagłą potrzebę bronienia Nica. Udało się, bo teraz Eneasz skupił się na nim.
- Pieniądze! Też coś! Nam, dzieciom Miłości płaci się plotkami i sekretami.
- Ale…- Piper nadal była w szoku, nie wiedziała co się dzieje.
- Piper, słońce.- Eneasz skierował do niej promienny uśmiech, zupełnie inny niż przed chwilą obdarzył Leona i Nico.- Idź pomóż Hazel z Jasonem i Frankiem. Twoi przyjaciele i ja ustalimy, czy mogę wam pomóc.
Piper wyraźnie nie wiedziała jak zareagować. Już chciała się odezwać, ale wtedy Leo kiwnął na nią znacząco głową. Jej tęczowe oczy wyrażały niepokój, ale skinęła na znak zgody. Zerknęła jeszcze na Nico i wyszła z komnaty, zmierzając na dziedziniec.
- No więc? Masz jakieś tajemnice do sprzedania, Leonie Valdez? A może ty, Nico di Angelo?- Eneasz zaklaskał parę razy i rozłożył szeroko ręce. Jego oczy zalśniły szyderczo, gdy uśmiechnął się sztucznie.- Potargujmy się o życie waszych przyjaciół.


TA DAM!
Karmelek oddaje w wasze ręce odcinek boskiego Leonardo :D
Co wy na to?
Napracowałam się nad tym rozdziałem, nie ma co. Moim zamiarem było zaczęcie nowych motywów tym rozdziałem. Chyba wszyscy wiedzą, że chodzi tu głównie o Nico, ale także o Franka (nie bez powodu to on pokonał Achillesa. No dobra, to Hazel dała czadu, ale cśśś)i w pewnym stopniu wprowadzamy Leona w pewną, nie do końca spodziewaną wycieczkę. Razem z następną narracją Valdeza wyruszymy w podróż, a jej dane to „Percy, Annabeth, Dom Hadesa”.
Dobra, do następnego! Oczekujcie spotkania z Reyną! I Meduzą ;)
PS. Przyznać się, kto oglądał Power Rangersów? xD

5 komentarzy:

  1. Ja, ja oglądałam! Ale szczerze niczego już z tego nie pamiętam. Rozdział bardzo ciekawy. Świetnie opisałaś walkę naszych drogich obywateli rzymskich z Achillesem. Tak właściwie to najbardziej czekam na pojedynek Reyny z Meduzą. Wera

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też oglądałam :p I tak mnie naszło, bo gdy skakałam po kanałach, gdzieś leciała ta nowa wersja :D
      Oj, też zacieram ręce na pojedynek Reyny. Uwielbiam ją, więc będzie mega popis xD No, ale przecież jest pretorem, musi pokazać się z mocnej strony. Dziękuję za komentarz i cieszę się, że ci się podoba ;)

      Usuń
  2. Witam, Karmelkowa :) Mam przyjemność poinformować Ciebie (z opóźnieniem, ale nie miałam nawet kiedy wstawić tego komentarza), że nominowałyśmy Ciebie do LBA: http://somebody-is-perfect.blogspot.com/2015/02/liebster-blog-award.html
    Całuski,
    Carmel, Ann i Piper
    PS. Ja oglądałam Rangersów! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Proszę wstaw już ten rozdział. Naprawdę nie mogę się doczekać tego pojedynku! ;-) Wera

    OdpowiedzUsuń