Leo nienawidził cofać
się w czasie.
To wcale nie było przyjemne, gdy szesnastoletni chłopak
chcąc nie chcąc został zmuszony do oglądania jak jego kumple dostają baty od
nieśmiertelnego herosa, o którym uczył się w szkole. ( No dobra, prawie szesnastoletni. Urodziny miał 31
grudnia, co uważał za ponury żart. No bo serio, urodziłby się dzień później, a
już musiałby chodzić do szkoły z dzieciarnią o rok młodszą. A Leo lubił górować
wiekiem. Wtedy wszyscy się go słuchali). Nasuwały mu się wtedy nieprzyjemne
obrazki z dzieciństwa, kiedy wredny kuzyn Rooney razem ze swoją kliką gonili go
po całym miasteczku, a na końcu użyli jego majtek do zawieszenia go na drzewie.
Podczas gdy on, Piper i Nico w towarzystwie Eneasza stali na
okazałym balkonie, Frank, Hazel i Jason ubrali się w swoje zbroje i powolnym
krokiem zmierzali ku majaczącej w oddali postaci Achillesa. Kiedy Piper
usłyszała, z kim mają walczyć ich przyjaciele, wpadła w dziwny trans.
Przechadzała się tam i z powrotem po całym balkonie, mrucząc coś pod nosem i
obgryzając paznokcie. Leo zastanawiał się, czy gdyby nagle zjawiłaby się tutaj
Afrodyta to czy dałaby swojej córce po łapach. Nie był ekspertem, ale stan
paznokci Piper nie był takim z najwyższej półki.
Z kolei Nico stał bez ruchu przy balustradzie, jego bladą
twarz oświetlały promienie słońca, gdy przyłożył dłoń do oczu i niewzruszenie
patrzył w kierunku oddalających się przyjaciół. Jego czarny t-shirt powiewał delikatnie, powodując jedyne
drżenie jego sylwetki. Leo nie mógł zrozumieć, jak Nico może wytrzymać tyle
czasu w bezruchu. On osobiście nie mógł się teraz na niczym skupić, jego oczy
krążyły po całym krajobrazie, w głowie obliczał jak wysoko się znajdują i czy
zdołałby ze swojego pasa i szelek zbudować prostą dźwignię, by zjechać na dół.
Choć może to nie był najlepszy pomysł, bo miał na sobie bokserki w kaczuszki, a
podejrzewał, że Piper nie ucieszyłby jego widok w bieliźnie. Nawet takiej w
żółte, absolutnie słodkie kaczuszki.
- Czy jest szansa, byśmy obejrzeli walkę naszych
przyjaciół?- Leo drgnął, gdy cichy głos Nico przedarł się do jego mózgu. Musiał
się chwilę skupić, by odegnać od siebie wrażenie słyszenia dźwięków na
lotnisku. Pokręcił kilka razy głową i trzepnął się energicznie w ucho, by w
końcu słuch wrócił do normy.
Eneasz zajadał kiść winogron i obserwował wędrówkę Piper.
Leo miał niemiłe wrażenie, że gospodarz zamku doskonale zdaje sobie sprawę z
ich oszustwa i wie, że ta maszerująca dziewczyna wcale nie jest Rzymianką. Choć
Leo i tak nie kumał do końca o co cała afera, bo przecież formalnie rzecz
biorąc Piper była jego przyrodnią siostrą. Co było chore, biorąc pod uwagę
fakt, że koleś żył w epoce starożytnej parę tysięcy lat temu i wrócił do żywych
korzystając z przecieków we Wrotach. Ale idąc tym tropem, to skoro on był synem
Hefajstosa, a Piper córką Afrodyty, a oni byli małżeństwem, to chyba byli
przyrodnim rodzeństwem. A Percy i Annabeth? Przecież Atena była bratanicą
Posejdona…
O rany.
Leo wiedział, że boskie koligacje nie były brane pod uwagę w
tych sprawach, ale zagnieździła się w jego głowie myśl, że wszyscy byli jedną,
wielką rodziną. A on nigdy nie miał prawdziwej rodziny.
- Oczywiście, że jest szansa.- Eneasz oderwał wzrok od Piper
i uśmiechnął się, unosząc kącik ust. Podszedł z powrotem do drzwi balkonowych,
by wrócić do komnat zamkowych.- Chodźcie za mną.- Nie czekając za nimi opuścił
balkon.
Piper zatrzymała się w połowie swojej trasy i zamrugała
zaskoczona. Potem pisnęła „no dalej” i pociągnęła Nica za koszulkę. Leo zdążył
przytrzymać szklane drzwi, inaczej Nico stałby się ponurym plackiem na szybie.
Biegnąc za nimi Valdez zauważył, że syn Hadesa usiłuje uwolnić rękę z uścisku
Piper. Już wcześniej zastanawiał się, co się dzieje z Nico. Rozumiał, że był
typem samotnika, ale chłopak był wrażliwy na każdy dotyk. Nie znał go długo,
może z jakiś tydzień, ale jego gorąca głowa wiedziała, że coś mu dolega. Obaj,
on i Nico nosili status piątego koła w drużynie.
- Tam jest!- krzyknęła Piper, gdy w końcu dogonili Eneasza.
Gospodarz otworzył kolejne wrota i zaprosił ich, energicznie machając ręką.-
Przecież z tej strony nie będziemy widzieć dziedzińca, a Jason i…ŁAŁ!
Leo wpadł na Nico, kiedy Piper zatrzymała się gwałtownie.
Jego skóra była zimna, choć dopiero co wrócili z nagrzanego słońcem balkonu. Jego
czarny t-shirt pachniał mokrą ziemią i dymem, co sprawiło, że zaraz odskoczył.
Nie lubił dymu. Nico drgnął lekko, ale dzielnie przytrzymał go, by nie stracił
równowagi. To było dziwne, kiedy ich oczy się spotkały. Leo zawsze był pewny
siebie, atakował i bronił się żartem. Jednak Nico di Angelo po raz pierwszy
sprawił, że spuścił wzrok, zawstydzony.
- Co to za miejsce?
Piper w ogóle nie zauważyła ich speszenia. Z lekko otwartymi
ustami rozglądała się po komnacie. Po chwili Leo zaklął, popisując się znajomością
starogreki. Annabeth byłaby dumna, bo to głównie u niej podchwycił zabawne
przekleństwa.
Komnata do której weszli lśniła na niebiesko. Właściwie to
chyba był lazurowy, ale Leo nie rozdrabniał się w odcienie. Dla niego
ważniejsze było co innego. Niebieska poświata pochodziła z kawałków luster i
lśniących kryształów, którymi wyłożona była cała komnata. Pomieszczenie
wyglądało jakby zostało wykute w złożach kryształów. Kiedy podszedł bliżej i
dotknął swojego odbicia w lustrzanym materiale, przez jego palce przebiegł
znajomy prąd. Działo się tak za każdym razem, gdy poznawał strukturę budulca
czy maszyn.
- Niebiański spiż- powiedział rzeczowo.- A te kryształy?
Nigdy nie widziałem czegoś takiego.
Eneasz stał pośrodku komnaty i patrzył w dół. Dosłownie,
ponieważ cała podłoga wyłożona była niebiańskim spiżem. Raz jeszcze kiwnął, by
podeszli do niego i nachylił się, dotykając dłońmi spiżu na ziemi. Wypowiedział
cicho jakąś grecką inkantacje, widocznie jakieś hasło aktywujące czy coś, bo po
chwili cała podłoga zalśniła falą jasnego światła, a spiż stał się
przeźroczysty.
Piper krzyknęła cicho, gdy tuż pod stopami zobaczyła Jasona
i Hazel w pełnych zbrojach. Frank stał z przodu, a naprzeciw niego stał
legendarny Achilles.
- Eee- Leo przekrzywił zabawnie głowę.- Inaczej go sobie
wyobrażałem. No wiesz, Brad Pitt w „Troi” miał super długie blond włosy, no i
chodził z gołą klatą. Ten koleś wygląda raczej jak Vin Diesel.
Achilles miał może z metr osiemdziesiąt wzrostu, masywne
nogi zakryte elementem zbroi. Biała bluzka wystawała spod równie białego
pancerza. Widać było szerokie bary utrzymujące miecz przy klatce piersiowej.
Zamiast filmowych długich włosów, ten Achilles był…łysy. Z tyłu, oddaleni o
jakieś trzy metry stali jego towarzysze.
- Ajaks Mały i Ajaks Duży- mruknął Nico. Rzeczywiście, jeden
miał wzrost koszykarza NBA, długą czarną brodę i równie czarną zbroję. Jego
młodszy brat również ubrany na czarno miał chyba z metr pięćdziesiąt w
kapeluszu. Tak, miał czarny melonik na głowie, a zamiast miecza czy łuku,
opierał się na oszczepie.
- Hej, czy tobie też przypominają Power Rangrsów?- Piper
zachichotała cicho, chcąc rozładować jakoś swój niepokój.
Leo uśmiechnął się chochlikowato, jak zwykle robił
wyczuwając dobry żart. Frank powiedział coś do Achillesa, poprawiając swoją
wyczyszczoną, złotą zbroję. W świetle słońca wyglądał jak przerośnięty żółty
kurczak. Jason z kolei miał na sobie żelazną, granatową zbroję, wykonaną z
klasycznego niebiańskiego spiżu. Hazel majstrowała przy różowej lancy, a potem
schyliła się, by poprawić tego samego koloru nagolenniki. Leo widział już takie
zbroje. Nosili je rybocentaury w podwodnym obozie. Chyba wykonane były z masy
perłowej z dodatkiem jakiegoś super wzmacniacza.
- Tak, Rangersi w strojach bojowych. Jason powinien wrzasnąć
„aktywacja” czy coś, nie? I czy żółty Ranger nie był zawsze dziewczyną?- Leo
podrapał się po nosie, patrząc na Franka.- Zhang ani trochę nie wygląda na
przebojową laskę-Rangersa.
Piper uniosła kącik ust, ale zaraz się opanowała. Skarciła
go wzrokiem i z niecierpliwością oczekiwała rozpoczęcia pojedynku. Z kolei Nico
podszedł do niego z niepewną miną i wędrował dłonią po niebieskich kryształach.
- Co to znaczy? Power Rangers?
Leo zamrugał kilkakrotnie, zaskoczony.
- Nie znasz Power Rangersów? Chyba każdy oglądał to w
dzieciństwie!
- No wybacz, że jestem staroświecki- mruknął Nico.- Żyłem w
czasach drugiej wojny, kiedy ciebie nie było jeszcze na świecie.
I znowu zamrugał. To było dziwne, takie wstrzymanie życia na
etapie nastolatka. I to, że biorąc pod uwagę datę urodzenia, to Nico był od
niego starszy, ale w tej chwili to on był starszy od syna Hadesa o około trzy
lata. Powoli głowa go bolała od dziwności tego boskiego świata.
- Dobra, stary. No więc Rangersi to taka kultowa bajka, w
której grupa dzieciaków walczy ze złem.
- Jak my.
- Tak. No i oni prowadzą normalne życie, ale mają takie
czaderskie urządzenia, które informują ich o zagrożeniu. Potem wbijają się w
swoje bojowe wdzianka. Ach, zapomniałbym. Każdy z nich ma swój kolor…
- Serio, Leo? Oni tam walczą z cholernym Achillesem, a ty
opowiadasz o bajce z dzieciństwa?- Piper podbiegła do nich, piszcząc, że walka
się zaczęła.
- No co? Chłopak musi zapoznać się z kulturą naszych czasów.
- Cicho siedź! O bogowie, atakują!
Leo miał ochotę krzyknąć „Tryb bojowy, aktywacja!”, ale
wolał nie narażać się Piper. Spojrzał więc w dół na dziedziniec i oglądał walkę
swoich rzymskich przyjaciół.
Achilles nacierał pierwszy. Widocznie to Frank był jego
przeciwnikiem, bo syn Marsa wyskoczył do przodu z mieczem i starł się nim z
legendarnym herosem. Leo był ciekaw, czy Frank sam się zgłosił, czy może grali
w kamień papier nożyce, albo ciągnęli patyczki.
Musiał przyznać, że nie doceniał Franka Zhanga.
Chłopak błyskawicznie przetoczył się na plecach i zaatakował
od tyłu. Znowu starł się bronią z Achillesem, ale po chwili ten kopnął go w
brzuch, a Frank zgiął się wpół. Wtedy do akcji ruszyła Hazel. Uniosła swoją
lancę i odparowała cios herosa na tyle, by jej chłopak pozbierał siły na nowy
atak. To z kolei wywołało poruszenie u Czarnych Ajaksów. Rzucony oszczep minął
o cale głowę Hazel i zanim się wyprostowała, już musiała uciekać przed atakiem
Ajaksa Małego.
Po krótkiej chwili rozpętała się prawdziwa jatka, Jason
uratował Franka przed toporem Ajaksa Dużego, a Frank uchronił Jasona przed
świstem miecza Achillesa. Obaj stali teraz oparci o siebie plecami i tańcowali
po całym dziedzińcu, odpierając ataki Ajaksa Dużego i Achillesa.
Pierwsza krew polała się za sprawą Hazel. Biegała między
filarami i rozbijała posągi, aż w końcu jeden z nich wylądował na głowie Ajaksa
Małego. Wykorzystując jego oszołomienie, Hazel odepchnęła się od kolumny i z
impetem wbiła lancę w czarną zbroję
przeciwnika. Przebite ramie wywołało potężny wrzask i dekoncentrację Achillesa.
To z kolei wykorzystał Frank i skoczył na plecy herosa zamieniając się w małpę.
Legendarny bohater nie wiedział co począć z tym fantem, więc zaczął kręcić się
w kółko, chcąc zrzucić Franka z pleców. Ajaks Duży chciał pomóc swojemu
przyjacielowi, lecz Jason zdzielił go rękojeścią w szczękę, a kolano wbij w
czułe miejsce, sprawiając, że dwumetrowy przeciwnik zrównał się z nim wzrostem.
Leo jak naładowany biegał po komnacie, dopingując
przyjaciół. Każdy cios powodował jego krzyk zachwytu. Aż w końcu role się
odwróciły.
- Ałć, to musiało boleć- Leo aż wzdrygnął się, gdy Achilles
w końcu złapał małpie ramiona Franka i z przerażającą siłą rzucił nim o bruk.
Uderzenie wywołało ponowną transformację w człowieka.
Piper pisnęła cicho, gdy oszołomiony Frank próbował się podnieść.
Cała twarz była zalana krwią, widocznie uderzył głową o kamienne płyty na
dziedzińcu. Leo cicho dopingował syna Marsa, kiedy drżącą ręką sięgał do
nagolennika po sztylet. Nico z kolei zamarł na widok nadbiegającej Hazel, która
okręciła się z gracją wokół jednego z filarów i kopnęła Ajaksa Dużego, który
ciągle zwijał się z bólu po uderzeniu Jasona. Widzieli, jak Hazel łapie Jasona
za ramiona i szepcze mu coś na ucho, a chłopak kiwał głową.
Achilles otarł białym rękawem zakrwawione usta i szybko
doskoczył do Hazel. Wyrwał jej lancę i z wrzaskiem uniósł kolano, łamiąc broń
na pół. Okręcił obie części nad głową i wykorzystując ruch jedną ręką uderzył
Jasona w brzuch, a drugą w głowę.
- Jason!- krzyknęła Piper, gdy blondyn upadł na dziedziniec.
Hazel w ostatniej chwili uratowała go od uderzenia głową w
kamień. Ułożyła go lekko na ziemi i zacisnęła usta w charakterystycznym geście
furii. Wyjęła złoty miecz z dłoni Jasona i oparła się na nim, klękając.
Zamknęła oczy i mruknęła coś cicho, po chwili klinga wbiła się w posadzkę jak w
masło. Cały dziedziniec zaczął drżeć, a pod nogami Achillesa utworzyła się
spora szczelina. Heros zachwiał się na nierówności i chciał uratować się przed
upadkiem do Podziemia.
I wtedy krzyknął rozdzierająco, łapiąc się za piętę.
Złoty sztylet zalśnił w słońcu, a krew Achillesa splamiła
dziedziniec. Frank podszedł powoli do szczeliny, dzierżąc w dłoni oszczep
Ajaksa Małego. Rzucając sztyletem pozbawił się ostatniej broni, więc musiał
zdobyć inną. Leo aż zachłysnął się, doceniając precyzję tego rzutu. Frank miał
tylko jeden sztylet i wykorzystał go w stu procentach, trafiając w piętę
Achillesa.
Legendarny bohater balansował na granicy światów, z każda
chwilą dziedziniec zawalał się coraz bardziej. Frank uniósł rękę z oszczepem i
kiwnął w stronę Hazel.
- Senatus Populusque Romanus!
- Senatus Populusque Romanus!- krzyknęła Hazel i wyciągnęła
miecz z kamienia.
Trzęsienie wzmogło się, gdy Frank skierował oszczep w
Achillesa. Pył zburzonych kamieni uniósł się, maskując upadek legendarnego
herosa.
Leo w końcu wypuścił długo wstrzymywane powietrze. Piper
stała obok niego z szeroko otwartą buzią. A Nico…uśmiechał się smutno.
- Nawet nie wiedziałem, że moja siostra to potrafi.
- Ale…Achilles…Frank…- Piper chyba zrozumiała, że to koniec
widowiska.- Jason!
- Tak, podejrzewam, że obaj chłopcy dostali potężnie po
głowach.- Jak na potwierdzenie słów Eneasza, Frank upadł jak długi tuż obok
Jasona, tracąc przytomność.
- Ale…pomożesz im, prawda? Wyleczysz?
Eneasz uśmiechnął się. Nie był to całkiem sympatyczny
uśmiech.
- To nie jest takie proste. Wyleczenie takich urazów głowy
będzie…kosztowne.- Nie wiedzieć czemu wzrok miał utkwiony w Nico. Leo zauważył,
że chłopak stał się jeszcze bardziej spięty i, co dziwne, chyba zaczynał się
pocić.
- Co?...Wiesz, że nie mamy pieniędzy- Leo poczuł nagłą
potrzebę bronienia Nica. Udało się, bo teraz Eneasz skupił się na nim.
- Pieniądze! Też coś! Nam, dzieciom Miłości płaci się
plotkami i sekretami.
- Ale…- Piper nadal była w szoku, nie wiedziała co się
dzieje.
- Piper, słońce.- Eneasz skierował do niej promienny
uśmiech, zupełnie inny niż przed chwilą obdarzył Leona i Nico.- Idź pomóż Hazel
z Jasonem i Frankiem. Twoi przyjaciele i ja ustalimy, czy mogę wam pomóc.
Piper wyraźnie nie wiedziała jak zareagować. Już chciała się
odezwać, ale wtedy Leo kiwnął na nią znacząco głową. Jej tęczowe oczy wyrażały
niepokój, ale skinęła na znak zgody. Zerknęła jeszcze na Nico i wyszła z
komnaty, zmierzając na dziedziniec.
- No więc? Masz jakieś tajemnice do sprzedania, Leonie
Valdez? A może ty, Nico di Angelo?- Eneasz zaklaskał parę razy i rozłożył
szeroko ręce. Jego oczy zalśniły szyderczo, gdy uśmiechnął się sztucznie.-
Potargujmy się o życie waszych przyjaciół.
TA DAM!
Karmelek oddaje w wasze ręce odcinek boskiego Leonardo :D
Co wy na to?
Napracowałam się nad tym rozdziałem, nie ma co. Moim
zamiarem było zaczęcie nowych motywów tym rozdziałem. Chyba wszyscy wiedzą, że
chodzi tu głównie o Nico, ale także o Franka (nie bez powodu to on pokonał
Achillesa. No dobra, to Hazel dała czadu, ale cśśś)i w pewnym stopniu
wprowadzamy Leona w pewną, nie do końca spodziewaną wycieczkę. Razem z następną
narracją Valdeza wyruszymy w podróż, a jej dane to „Percy, Annabeth, Dom
Hadesa”.
Dobra, do następnego! Oczekujcie spotkania z Reyną! I Meduzą
;)
PS. Przyznać się, kto oglądał Power Rangersów? xD
Ja, ja oglądałam! Ale szczerze niczego już z tego nie pamiętam. Rozdział bardzo ciekawy. Świetnie opisałaś walkę naszych drogich obywateli rzymskich z Achillesem. Tak właściwie to najbardziej czekam na pojedynek Reyny z Meduzą. Wera
OdpowiedzUsuńJa też oglądałam :p I tak mnie naszło, bo gdy skakałam po kanałach, gdzieś leciała ta nowa wersja :D
UsuńOj, też zacieram ręce na pojedynek Reyny. Uwielbiam ją, więc będzie mega popis xD No, ale przecież jest pretorem, musi pokazać się z mocnej strony. Dziękuję za komentarz i cieszę się, że ci się podoba ;)
Witam, Karmelkowa :) Mam przyjemność poinformować Ciebie (z opóźnieniem, ale nie miałam nawet kiedy wstawić tego komentarza), że nominowałyśmy Ciebie do LBA: http://somebody-is-perfect.blogspot.com/2015/02/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńCałuski,
Carmel, Ann i Piper
PS. Ja oglądałam Rangersów! ;)
Proszę wstaw już ten rozdział. Naprawdę nie mogę się doczekać tego pojedynku! ;-) Wera
OdpowiedzUsuńProszę bardzo, notka 16 czeka ;)
Usuń